który przyszedł na obiad, i który, na powitanie, ujął ją za ręce.
— I cóż, droga, cnotliwa i kochana pani, rzekł wzruszonym głosem; straciliśmy naszego świątobliwego przyjaciela; łączymy się z pani boleścią; tak, strata pani równie żywy ma oddźwięk tutaj jak u pani w domu... żywszy może, dodał czyniąc aluzję do du Bousquiera.
Po kilka momentach mowy żałobnej, na którą złożyli się wszyscy obecni, kawaler ujął dwornie ramię pani du Bousquier, złożył je na swojem, i przycisnął je rozkosznie, pociągając ją ku oknu.
— Czy pani jesteś bodaj szczęśliwa? spytał ojcowskim głosem.
— Tak, rzekła spuszczając oczy.
Słysząc to tak, pani de Troisville, córka księżnej Szerbełow, oraz stara margrabina de Castéran podeszły do niej wraz z panną Armandą. Cała gromadka przeszła do ogrodu w oczekiwaniu obiadu, przyczem pani du Bousquier, ogłuszona boleścią, nie spostrzegła że te panie, wiedzione ciekawością, uczyniły z Kawalerem mały spisek. „Mamy ją, wydobędziemy z niej słowo zagadki!“ oto co było wypisane we wszystkich oczach.
— Aby pani szczęście było zupełne, rzekła panna Armanda, trzebaby pani dzieci, ładnego chłopca jak mój bratanek...
Łzy zakręciły się w oczach pani du Bousquier.
— Słyszałam, że pani jedna winna jesteś w tej mierze, że pani obawiała się ciąży? rzekł Kawaler.
— Ja! odparła naiwnie, zgodziłabym się kupić dziecko stoma latami piekła!
Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/188
Ta strona została uwierzytelniona.