Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/191

Ta strona została uwierzytelniona.

pasmem sprzeczności. Zaślubiła człowieka, którego postępków i przekonań nienawidziła, ale którym musiała się zajmować z obowiązkową tkliwością. Bywała wniebowzięta kiedy du Bousquier jadł konfitury, kiedy pochwalił obiad; czuwała nad tem aby spełniano najmniejsze jego życzenia. Kiedy zostawił opaskę z dziennika na stole, zamiast ją rzucić, pani mówiła:
— Zostaw to, Jakóbie, pan z pewnością położył to umyślnie tutaj.
Kiedy du Bousquier wybierał się w podróż, troszczyła się o płaszcz, o bieliznę; rozwijała drobiazgowe starania o jego wygody. Kiedy udawał się do Prébaudet, już poprzedniego dnia badała na barometrze czy będzie pogoda. Śledziła życzenia w jego oczach, jak pies, który nawet we śnie słyszy i widzi swego pana. Kiedy gruby du Bousquier, pokonany tą uległą miłością, objął ją wpół, ucałował w czoło i rzekł: „Poczciwe z ciebie kobiecisko!“ łzy rozkoszy stawały w oczach biednej istocie. Prawdopodobnem jest, iż du Bousquier czuł się zobowiązanym do odszkodowań, które mu jednały szacunek Róży Marji Wiktorji, cnota katolicka nie nakazuje bowiem takiej doskonałości w panowaniu nad sobą jaką rozwijała pani du Bousquier. Ale często święta kobieta milkła słysząc rozmowy jakie toczyli w jej domu fanatycy, ukrywający swą nienawiść pod konstytucyjno-rojalistycznemi przekonaniami. Drżała przewidując zgubę Kościoła; ważyła się niekiedy na jakieś niemądre odezwanie, na uwagę którą du Bousquier przecinał wpół spojrzeniem. Sprzeczności tej tak udręczonej egzystencji ogłupiły w końcu zupełnie pa-