Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.

tem aby grzebać nocą poległych, nie śpiewając Te deum w razie klęski. Jeżeli Kawaler pozwolił sobie na tę sztuczkę, która byłaby mu zresztą zjednała szacunek p. de Grammont, uśmiech barona de Foeneste, uścisk dłoni margrabiego de Moncade, czyż przestał być tem samem miłym kompanem, dowcipnym człowiekiem, nienagannym graczem, rozkosznym gawędziarzem, który czarował swym wdziękiem całe Alençon? W czem zresztą ten uczynek, pozostający w sferze praw człowieka ma być sprzeczny z godnością dobrego szlachcica? Małożto osób musi wypłacać dożywotnią rentę drugim, cóż naturalniejszego niż zapewnić ją dobrowolnie swemu najlepszemu przyjacielowi? Ale Laius umarł... Po upływie piętnastu lat tego życia, Kawaler uciułał sobie dziesięć tysięcy i kilkaset franków. Za powrotem Burbonów jeden z jego starych przyjaciół, margrabia de Pombreton, oddał mu (powiadał Kawaler) tysiąc dwieście pistolów, które pożyczył w chwili gdy miał emigrować. Wypadek ten wywarł głębokie wrażenie; wygrywano go później przeciw konceptom Constitutionnela co do sposobu w jaki spłacali długi niektórzy emigranci. Kiedy ktoś, w obecności Kawalera, wspominał o tym szlachetnym postępku margrabiego de Pombreton, zacny człowiek rumienił się aż po prawy policzek. Wszyscy cieszyli się wówczas za pana de Valois, który obchodził znajomych, radząc się co do sposobu w jaki ma użyć tego szczątku fortuny. Pokładając ufność w Restauracyi, umieścił swój kapitalik w rencie państwowej, wówczas gdy stała po 56 franków i 25 centymów. Pp. de Lenoncourt, de