Zarumieniła się, nie śmiejąc mówić dalej; jednem spojrzeniem Kawaler odgadł, przeniknął cały jej plan.
— Tak, rozumiem, chcesz abym ci uwierzył! Więc dobrze! wierzę ci. Ale posłuchaj mojej rady, idź do pana du Bousquier. Czy nie nosisz, od pół roku blisko, bielizny do pana du Bousquier? No więc! ja się nie pytam, co tam było między wami; ale znam go, jest próżny, jest starym kawalerem, jest bardzo bogaty, ma dwa tysiące pięćset funtów renty, a nie wydaje ani ośmiuset. Jeżeli jesteś tak sprytna jak przypuszczam, ujrzysz Paryż na jego koszt. Idź, moja sarenko, idź go omotać: upleć mu węzeł mocny i cienki jak jedwab. Jestto człowiek lękający się skandalu, i jeżeli ci dał prawo... słowem, rozumiesz, zagroź mu, że się zwrócisz do pań z Towarzystwa Dobroczynności. Zresztą on jest ambitny. Otóż, mężczyzna może dojść do wszystkiego przy pomocy żony. Czyż nie jesteś dość ładna, dość sprytna, aby zapewnić karjerę mężowi? Hehe! mój marcypanie, możesz się mierzyć z niejedną damulką ze Dworu.
Zuzia, olśniona ostatniemi słowami Kawalera, płonęła chęcią pognania do p. du Bousquier. Aby się nie żegnać zbyt nagle, zaczęła pomagając Kawalerowi w ubieraniu, wypytywać go o Paryż. Kawaler domyślił się skutku swoich nauk i ułatwił Zuzi odwrót, prosząc aby przysłała Cezarynę z czekoladą którą pani Lardot przyrządzała mu co rano. Zuzia pomknęła aby się udać do swej ofiary, której oto podamy życiorys.
Urodzony ze starej miejscowej rodziny, du Bousquier był czemś pomiędzy łykiem a małym szlachetką.
Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/40
Ta strona została uwierzytelniona.