Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.

wystąpił jako konkurent, skoro go odpalono w jednym z najarystokratyczniejszych miejscowych domów, dostał kosza. Ale Kawaler uważał go jeszcze za dość niebezpiecznego rywala, aby mu zadać stanowczy cios zapomocą tak hartownej i dobrze wyostrzonej klingi jak Zuzia. Kawaler zapuścił sondę w wody du Bousquiera; i, jak się okaże, nie omylił się w żadnym z domysłów.
Zuzia pomknęła lekką stopą z ulicy du Cours ulicą Porte-de-Séez i ulicą du Bercail na ulicę du Cygne, gdzie przed pięciu laty, du Bousquier kupił był nieduży domek. Ex-liwerant urządził się wykwintniej niż ktokolwiek w mieście, zachował bowiem nieco mebli z czasów swej świetności; ale obyczaje prowincyi przyćmiły nieznacznie blaski upadłego Sardanapala. Szczątki jego dawnego zbytku sprawiały w tym domu wrażenie kryształowego świecznika w spichrzu. Tak w wielkich jak w małych rzeczach brakowało harmonii, owego węzła wszelkiego ludzkiego czy boskiego dzieła. Na pięknej komodzie znajdował się dzbanek na wodę z pokrywą, taki jakie się widuje jedynie w okolicach Bretanii. Kilka pięknych dywanów dziwnie odbijało od firanek z nędznego drukowanego perkaliku. Licho pomalowany kamienny kominek kłócił się z pięknym zegarem, zbezczeszczonym przez sąsiedztwo nędznych świeczników. Schody, po których wszyscy deptali nie wycierając nóg, nie były nawet pomalowane. Wreszcie, drzwi, licho polakierowane przez miejscowego robotnika, raziły oko krzyczącą barwą. Tak samo jak epoka którą wcielał du Bousquier, dom ten przedstawiał bezładną mięszaninę plugastwa i wspaniałości. Uważany