Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/54

Ta strona została uwierzytelniona.

niespokojny. Miłe to kawalerskie życie, pomyślał. Niech mnie licho porwie, jeżeli sobie przypominam, aby jej starmosił co innego niż spódniczkę!... I, paf! korzysta z prostego żarciku, aby przedstawić weksel i w dodatku już zaprotestowany!
— Idę, proszę pana, rzekła Zuzanna płacząc, idę do pani Granson, skarbniczki Ochrony Matek, która, niedawno temu, wyciągnęła poprostu z wody biedną dziewczynę w tem samem położeniu.
— Pani Granson!
— Tak, rzekła Zuzia, kuzynka panny Cormon, prezesowej Ochrony Matek. Ta instytucja, którą założyły nasze panie, powstrzyma wiele biednych istot od zatracenia swoich dzieci. Niema trzech lat jak ta nasza Faustynka skończyła w Mortagne...
— Masz, Zuziu, rzekł du Bousquier podając jej klucz, otwórz sama sekretarzyk, weź sakiewkę w której jest jeszcze sześćset franków, to wszystko co posiadam.
Smętna mina starego liweranta świadczyła o braku zapału z jakim dopełniał tej egzekucji.
— Stary sknero! pomyślała Zuzia, opowiem o twojej peruczce!
Porównywała du Bousquiera z przemiłym kawalerem de Valois, który nie dał jej nic, ale zrozumiał ją, poradził jej, i który miał dla gryzetek tyle serca.
— Jeżeli bierzesz mnie na fundusz, Zuziu! wykrzyknął widząc iż dziewczyna sięga do szuflady, pamiętaj że...
— Ależ, proszę pana, przerwała mu z królewskim