Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.

gestem, czyżby mi pan nie dał tych pieniędzy, gdybym poprosiła?
Sprowadzony na teren galanterji, liwerant przypomniał sobie swoje piękne czasy, i mruknął coś potakująco. Zuzia wzięła woreczek i wyszła, pozwoliwszy się ucałować w czoło staremu kawalerowi, który miał minę jak gdyby mówił. — Drogo mnie kosztuje ten przywilej. Bądź co bądź, zawsze to lepsze, niż być ciągany przez adwokata po sądach, jako uwodziciel dziewczyny oskarżonej o dzieciobójstwo.
Zuzanna ukryła woreczek w płaskim koszyczku, który miała na ręce, przeklinając w duchu skąpstwo du Bousquiera, marzyła bowiem o tysiącu franków. Raz opętana pragnieniem i postawiwszy nogę na krętej drodze, dziewczyna może zajść daleko. Idąc ulicą du Bercail, pomyślała że Ochrona Matek, pod przewodnictwem panny Cormon, uzupełni jej może sumę na jaką obliczyła swoje wydatki, sumę, jak na gryzetkę z Alençon, wcale znaczną. Przytem, nienawidziła du Bousquiera. Stary kawaler widocznie lękał się aby jego rzekoma zbrodnia nie doszła do wiadomości pani Granson; owóż, Zuzia, choćby nawet miała nie uzyskać ani szeląga w Ochronie Matek, chciała, opuszczając Alençon, uwikłać ex-liweranta w niepodobny do rozwikłania gąszcz prowincjonalnych plotek. W gryzetce zawsze jest coś ze złośliwej małpki. Zuzia weszła tedy do pani Granson, przybierając zbolały wyraz.
Pani Granson, wdowa po podpułkowniku artylerji poległym pod Jeną, posiadała, za cały majątek, pensyjkę dziewięciuset franków, sto talarów własnej renty, oraz