danie, złożone z filiżanki kawy, masła i rzodkiewek. Aby zrozumieć radość jaką zjawienie Zuzi miało sprawić pani Granson, trzeba wytłumaczyć tajemne myśli wdowy i jej syna.
Atanazy Granson był to szczupły i blady chłopiec, średniego wzrostu, o zapadłej twarzy, na której czarne oczy, iskrzące się myślą, były niby dwie plamy uczynione węglem. Wyrazista twarz, rysunek ust, ostro zaznaczona linia brody, regularny zarys marmurowego czoła, odcień melancholii spowodowany uciskiem nędzy, urągającej wewnętrznemu poczuciu własnej siły, zdradzały człowieka wyższej miary, przykutego do taczki. Toteż wszędzie indziej niż w Alençon, sama jego postać byłaby mu zyskała pomoc wybitniejszych ludzi, lub też kobiet które umieją odgadnąć talent w ukryciu. Jeżeli to nie był geniusz, była to postać jaką zwykł oblekać; jeżeli to nie była potęga wielkiego serca, był to blask jaki daje ono spojrzeniu. Mimo iż zdolny był do wylewu najwznioślejszych uczuć, skorupa nieśmiałości niweczyła w nim nawet wdzięk młodości; tak jak lody nędzy nie pozwalały myśli jego rozwinąć skrzydeł. Życie na prowincji, bez nadziei, bez uznania, bez zachęty, zakreślało krąg, w którym zamierała ta myśl, jeszcze nie będąca nawet w swem zaraniu. Zresztą, Atanazy miał ową hardą dumę, którą ubóstwo potęguje w ludziach wyższej miary. Duma ta mnoży ich siły w dobie walki z ludźmi i światem, ale, w początkach, stanowi ona przeszkodę do wybicia się na wierzch. Geniusz postępuje w dwojaki sposób: albo, jak Napoleon i Molier, zagarnia to co mu się należy,
Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/57
Ta strona została uwierzytelniona.