Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/85

Ta strona została uwierzytelniona.

wyga dobywał wówczas tabakierki, i, w formie konkluzyi, przyglądał się księżnej Gorycy.
— Najlepszy środek, mówił, moja droga pani, to byłby dobry i dzielny mąż.
— Ale komu się zawierzyć? odpowiadała.
Kawaler strącał wówczas źdźbła tabaki, które zabłąkały się w fałdy gołąbkowych spodni albo kamizelki. Dla każdego innego gest ten byłby bardzo naturalny; ale w biednej pannie budził zawsze jakieś niepokoje. Gwałtowność tej namiętności bez przedmiotu była taka, iż Róża nie śmiała spojrzeć w twarz mężczyźnie, tak bardzo lękała się zdradzić spojrzeniem uczuć które ją przypiekały. Przez kaprys, który był może jedynie dalszym ciągiem dawniejszych jej metod, mimo iż czuła pociąg do mężczyzn którzy mogli być jeszcze brani w rachubę, tak dalece lękała się uchodzić za śmieszną waryatkę która się im narzuca, iż zachowywała się wręcz szorstko. Większość osób, nie umiejąc ocenić jej pobudek, zawsze tak szlachetnych, tłómaczyło jej zachowanie z mężczyznami „do wzięcia“ jako zemstę za faktyczną lub przewidywaną rekuzę. Z początkiem r. 1815, Róża doszła do tego nieszczęsnego wieku, do którego nie przyznawała się zresztą: czterdziestu dwóch lat. Pragnienie jej nabrało wówczas nasilenia graniczącego z monomanją, zrozumiała bowiem, że widoki potomstwa przepadają z każdym dniem; czego zaś, w swej anielskiej niewinnności, pragnęła ponad wszystko, to dzieci. Nie było w całem Alençon ani jednej osoby, któraby posądzała tę cnotliwą pannę bodaj o jedno nieskromne pragnienie miłosne; kochała ryczałtem, nie