Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/96

Ta strona została uwierzytelniona.

giej owies, ponieważ jeden jedyny raz Jacenty spóźnił się. Małostkowa jej wyobraźnia przejmowała się byle czem. Pasemko kurzu ominięte przez miotełkę, niedość przyrumienione grzanki, nie zasłonięte na czas okna od czego płowiało obicie, oto ważne drobiazgi przywodzące panę Cormon do łajań i wybuchów. „Wszystko się zmienia! wykrzykiwała, nie poznaję już dawnych sług; psują się, jestem za dobra!“ Jednego dnia, Joasia podała jej Dzień chrześcijański zamiast Rozmyślań Wielkanocnych. Całe miasto dowiedziało się wieczór o tem nieszczęściu. Panna Cormon musiała wrócić od św. Leonarda do domu, nagłe zaś jej wyjście, przyczem poruszyła wszystkie krzesła, nasunęło potworne przypuszczenia. Musiała tedy zwierzyć przyjaciołom przyczynę tej katastrofy.
— Joasiu, rzekła łagodnie, niech się coś podobnego nie powtórzy!
Panna Cormon była, sama nie wiedząc o tem, bardzo zadowolona z tych drobnych burz, które dawały odpływ nadmiarowi jej humorów. Dusza ma swoje potrzeby; posiada ona, jak ciało, swoją gimnastykę. Joasia i Jacenty przyjmowali te wybuchy, tak jak rolnik przyjmuje zmiany atmosferyczne. Troje tych zacnych ludzi mówiło: „Ładnie jest“, albo „Deszcz pada“, nie obwiniając nieba. Niekiedy, wstawszy rano, pytali się wzajem w kuchni w jakim humorze panienka wstanie, tak jak rolnik śledzi mgły poranne. Wreszcie, z konieczności, panna Cormon zatraciła się zupełnie w nieskończenie drobnych wypadkach swego życia. Ona i Bóg, spowiednik i pranie, konfitury i nieszpory,