Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/97

Ta strona została uwierzytelniona.

wuj i jego potrzeby, wszystko to pochłonęło jej słabą inteligencyę. Atomy życia pęczniały dla niej pod wpływem optyki właściwej ludziom samotnym z natury lub z przypadku. Doskonałe jej zdrowie dawało przerażającą wagę najmniejszemu zaburzeniu w funkcjach trawienia. Trzymała się zresztą staroświeckiej medycyny naszych ojców, brała cztery razy na rok na przeczyszczenie, w dawkach od których Penelopa padłaby na miejscu, a które na nią działały ożywczo. Jeśli, przy ubieraniu, Joasia spostrzegła lekki pryszczyk zakwitły na gładkich jeszcze plecach panienki, stawał się on przedmiotem gruntownych roztrząsań substancyj spożywczych z całego tygodnia. Cóż za tryumf, jeśli Joasia przypomniała pani jakiegoś zbyt ostro przyprawnego zająca, który musiał wywołać ten przeklęty pryszczyk! Z jaką radością powiadały obie: — Nie ma wątpienia, to ten zając!
— Marysia dała za wiele korzeni, dodawała panna Cormon; powtarzam jej zawsze, aby dla wuja i dla mnie nie robiła za ostro, ale Marysia ma tyle pamięci co...
— Co zając, wtrącała Joasia.
— To prawda, odpowiadała panna Cormon, tyle pamięci co zając, dobrześ to powiedziała.
Cztery razy na rok, z początkiem każdej pory, panna Cormon spędzała jakiś czas w majątku swoim w Prébaudet. Było to w połowie maja, epoce w której panna Cormon lubiła zaglądać czy jabłonie dobrze naśnieżyły: miejscowe wyrażenie, określające opadanie kwiatów. Kiedy warstwa opadłego kwiecia robi wra-