— Du Bousquier?... toć go odpaliła.
Wieczorem, we wszystkich domach mówiono poważnie:
— Panna Cormon pojechała.
Albo:
— Pozwoliliście odjechać pannie Cormon?
Środa, którą Zuzia wybrała na swój zamach, była, przypadkowo, ową środą pożegnalną, dniem w którym panna Cormon zadręczała Joasię pakowaniem. Otóż, tego ranka, zaszły w mieście fakty i rozmowy, które uczyniły to pożegnalne zebranie czemś nader interesującem. Pani Granson uderzyła w wielki dzwon w dziesięciu domach, podczas gdy stara panna gotowała się do podróży, przebiegły zaś kawaler de Valois grał w pikietę u panny Armandy d‘Esgrignon, siostry starego margrabiego d‘Esgrignon, królowej arystokratycznego salonu.
O ile dla nikogo nie było obojętne ujrzeć jaką minę będzie miał uwodziciel w czasie wieczoru, dla Kawalera i dla pani Granson ważnem było dowiedzieć się jak przyjmie tę nowinę panna Cormon, w podwójnym swoim charakterze panny na wydaniu i przewodniczącej Ochrony Matek. Co się tyczy niewinnego du Bousquier, przechadzał się po promenadzie zaczynając przypuszczać że Zuzia wystrychnęła go na dudka: podejrzenie to utwierdzało jego zasady odnośnie do kobiet.
W owe uroczyste dni, stół był nakryty u panny Cormon około wpół do czwartej. W owym czasie, wielki świat alensoński jadał, w wyjątkowych okoliczno-
Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/99
Ta strona została uwierzytelniona.