sonet ulubiony przez panią de Bargeton oraz przez kilku przyjaciół z Biesiady.
— Może ten wyrwie mu jakiś znak życia, pomyślał.
Jestem stokrótka, niegdyś najpiękniejsze kwiecie,
Co zdobiło trawników puchy aksamitne;
Bliska ziemi, lecz w niebo wpatrzona błękitne,
Wierzyłam, że róść będę w wiecznotrwałem lecie.
Rychło losów przemianą, zbyt częstą w tym świecie,
Dotknęły mnie wyroki twarde, choć zaszczytne;
Odtąd już nie dla piękna lecz dla prawdy kwitnę,
I umieram: bo wiedza jest śmiertelną przecie...
Więc stałam się na ziemi najbiedniejszym kwiatkiem:
Miłość żąda odemnie, bym sercu ludzkiemu
Ulgę niosła, bolesną pełniąc wiernie służbę;
Niecierpliwy kochanek, rwąc płatek za płatkiem,
Odziera moje czoło z białego djademu
I pod stopy mnie rzuca, gdy poznał mą wróżbę.
Skończywszy, poeta spojrzał na swego Arystarcha: Stefan Lousteau wodził wzrokiem po młodych drzewkach.
— I cóż? rzekł Lucjan.
— Cóż, drogi panie, jedź pan dalej! Czyż nie słucham? W Paryżu, słuchać w milczeniu, to pochwała.
— Czy ma pan dosyć? rzekł Lucjan.
— Czytaj pan, odparł szorstko dziennikarz.
Lucjan przeczytał następujący sonet, ale przy tej lekturze był wpół-żywy: nieprzenikniony chłód Stefana zmroził jego recytację. Gdyby lepiej znał życie literackie, wiedziałby, że, u autorów, milczenie i szorstkość w podobnej okoliczności zdradzają zaz-
- ↑ Przekład tych trzech sonetów jest pióra Edwarda Leszczyńskiego.