woływacz nie wpuszczał nigdy przechodnia samego, ani więcej niż dwu naraz. Wszedłszy, znajdowaliście się nos w nos z wielkiem zwierciadłem. Naraz, głos, zdolny przerazić berlińczyka Hoffmana, odzywał się jakby za pociśnięciem sprężyny: „Widzicie panowie to, czego przez całą wieczność Bogu nie jest dane oglądać, to znaczy podobnych sobie. Bóg nie ma podobnego sobie“. Wychodziliście zawstydzeni, nie śmiejąc przyznać się do swej głupoty. Ze wszystkich drzwiczek dobywały się podobne głosy, zachwalające kosmoramy, widoki Konstantynopola, przedstawienia marjonetek, automaty grające w szachy, psy rozpoznające najpiękniejszą kobietę z towarzystwa. Tam kwitnął, w kawiarni Borela, brzuchomówca Fitz-James, nim zginął na Montmartre, zamięszany między uczniów politechniki. Były tam owocarki i kwiaciarki, sławny krawiec, na którego wystawie galony wojskowe błyszczały wieczorem niby słońca. Rano, aż do drugiej popołudniu, galerje były nieme, posępne i puste. Kupcy gwarzyli niby u siebie w domu. Ogólna schadzka ludności Paryża zaczynała się dopiero około trzeciej, z godziną Giełdy. Z chwilą gdy tłum zaczynał napływać, młodzi ludzie łaknący literatury a pozbawieni pieniędzy uprawiali bezpłatną lekturę na wystawach księgarskich. Subjekci mający powierzoną straż nad wystawionemi książkami, pozwalali litościwie biedakom przewracać kartki. Dwustustronicowy tom in-12°, jak Smarra, Piotr Schlemil, Jan Sbogar, Jocko, łykało się w dwóch posiedzeniach. W owym czasie, nie istniały jeszcze wypożyczalnie; kto chciał przeczytać książkę, musiał ją kupić; to też, powieści sprzedawało się w ilościach, które dziś wydałyby się bajeczne. Było coś nawskroś francuskiego w tej jałmużnie na rzecz młodej, łakomej a biednej inteligencji. Ale poezja tego straszliwego bazaru zaczynała promieniować ze schyłkiem dnia. Z przyległych ulic napływało mnóstwo dziewcząt, które mogły przechadzać się tu bez opłaty. Ze wszystkich kątów Paryża ściągały dziewczyny: każda musiała odbyć swoją turę Pałacu. Galerje kamienne należały do uprzywilejowanych domów, które opłacały prawo wystawiania kobiet ubranych jak księż-
Strona:PL Balzac - Stracone złudzenia.djvu/125
Ta strona została uwierzytelniona.