dumą wobec tych wpływowych ludzi którzy śmiali się serdecznie. Zrozumiał, iż zarżnąłby się i okrył śmiesznością, ale miał wściekłą ochotę skoczyć księgarzowi do gardła, zakłócić draźniącą harmonję węzła jego krawatki, zerwać złoty łańcuch połyskujący na piersi, podeptać mu zegarek i rozszarpać jego samego w sztuki. Podrażniona miłość własna otwarła wrota zemście; uśmiechając się słodko, poprzysiągł księgarzowi śmiertelną nienawiść.
— Poezja jest jak słońce, które rodzi wiekuiste lasy, a także płodzi komary, muchomory, mustyki, rzekł Blondet. Niema cnoty, któraby nie była podszyta przywarą. Literatura wydaje księgarzy...
— I dziennikarstwo! rzekł Lousteau.
Dauriat parsknął śmiechem.
— No, więc cóż to takiego? rzekł, wskazując rękopis.
— Zbiór sonetów, zdolny przyprawić Petrarkę o rumieniec, rzekł Lousteau.
— Jak to rozumiesz? spytał Dauriat.
— Zwyczajnie, odparł Lousteau, który spostrzegł sprytny uśmiech na wszystkich wargach.
Lucjan nie mógł się gniewać, ale pocił się w swoim rynsztunku.
— Więc dobrze, przeczytam, rzekł Dauriat, czyniąc królewski gest, świadczący o całej doniosłości ustępstwa. Jeśli twoje sonety są na wyżynie XIX wieku, zrobię z ciebie wielkiego poetę, mój mały.
— Jeśli ma tyle talentu co urody, nie poniesie pan zbytniego ryzyka, rzekł jeden z najsławniejszych mówców Izby, rozmawiający z redaktorem Constitutionela i dyrektorem Minerwy.
— Generale, rzekł Dauriat, sława, to artykułów za dwanaście tysięcy franków i obiadów za trzy tysiące, spytaj pan autora Samotnika... Jeżeli pan Benjamin de Constant zechce napisać artykuł o tym młodym poecie, dobijemy interesu bez targów.
Na to słowo generale, oraz znakomite nazwisko Benjamina Constant, kramik urósł w oczach wielkiego człowieka z prowincji do rozmiarów Olimpu.
Strona:PL Balzac - Stracone złudzenia.djvu/136
Ta strona została uwierzytelniona.