set abonentów rzeczywistych a tysiąc płatnych. Znam sposoby wydobycia jeszcze dwustu: w styczniu, będziemy mieli tysiąc dwieście...
— Przywiedziecie nas w końcu do ruiny, rzekł dyrektor.
— Panu szczególnie krzywda się dzieje, z pańskimi dziesięcioma numerami! Wyrobiłem wam dwa dobre artykuły w Constitutionelu.
— Och, ja się nie skarżę, okrzyknął się dyrektor.
— Do jutra wieczór, Lousteau, odparł Finot. Dasz mi odpowiedź we Francuskim, na premjerze; że zaś sam nie będę mógł napisać sprawozdania, weźmiesz moją lożę. Daję tobie pierwszeństwo: naharowałeś się za mnie, umiem być wdzięczny. Felicjan Vernou ofiaruje zrzec się honorarjów na rok i dopłacić dwadzieścia tysięcy za trzecią część dziennika, ale ja chcę zostać absolutnym panem. Bądź zdrów.
— Nie darmo ten nazywa się Finot[1], rzekł Lucjan.
— Och, obwieś zajdzie daleko, odparł Stefan, nie troszcząc się o to, czy wyga, który zamykał właśnie drzwi, usłyszy.
— On?... rzekł dyrektor. Będzie miljonerem, będzie zażywał powszechnego szacunku i może będzie miał przyjaciół...
— Dobry Boże, rzekł Lucjan, cóż za jaskinia! I ty użyjesz tej rozkosznej dziewczyny do takiej negocjacji? rzekł, pokazując Florynę strzelającą ku nim oczyma.
— I uda się jej. Nie znasz poświęcenia i sprytu tych drogich stworzonek, odparł Lousteau.
— Okupują wszystkie wady, wymazują wszystkie błędy przez bezmiar, nieskończoność swej miłości, kiedy kochają, ciągnął dyrektor. Miłość aktorki jest rzeczą tem piękniejszą, im gwałtowniejszy kontrast tworzy z otoczeniem.
— To znaczy znaleźć w błocie diament, godny zdobić najdumniejszą koronę, dorzucił Lousteau.
— Ale, podjął dyrektor, Koralja jest coś roztargniona. Nasz
- ↑ Spryciarz.