będziesz atakował, kiedy Finot ci powie: „Atakuj!“ a chwalił, kiedy ci powie: „Chwal!“ Kiedy sam będziesz się chciał zemścić na kim, możesz zamordować swego przyjaciela lub wroga paroma wierszami wsuniętymi co rano w naszym dzienniczku, mówiąc mu: „Lousteau, zabijmy tego człowieka!“ Dorżniesz swą ofiarą zasadniczym artykułem w tygodniku. Wreszcie, jeżeli sprawa jest dla ciebie pierwszorzędnej wagi, Finot, któremu potrafisz uczynić się potrzebnym, pozwoli ci zadać ostatni cios maczugą w wielkim dzienniku o dziesięciu lub dwunastu tysiącach abonentów.
— Sądzisz zatem, że Floryna potrafi namówić pigularza? spytał Lucjan olśniony.
— Spodziewam się! Oto właśnie antrakt, pójdę szepnąć jej główko, ubijemy to tej nocy. Skoro wytłómaczę jej o co idzie, Floryna rozwinie cały spryt, swój i mój.
— I pomyśleć, że poczciwy kołtun siedzi tam z rozdziawioną gębą, podziwiając Florynę, i nie przeczuwa, że tu gotuje się zamach na jego trzydzieści tysięcy!...
— Znowu głupstwo! Powiedziałby kto, że go się okrada? wykrzyknął Lousteau. Ależ, mój drogi, jeśli ministerjum kupi pismo, za pół roku pigularz dostanie pięćdziesiąt tysięcy za swoich trzydzieści. Przytem, dla Matifata, nie idzie tu o dziennik, ale o Florynę. Kiedy będzie wiadomo, że Matifat i Camusot (bo podzielą się tym interesem) są właścicielami tygodnika, we wszystkich dziennikach pojawią się przychylne artykuły o Florynie i Koralji. Floryna stanie się sławną, znajdzie może engagement na dwanaście tysięcy w innym teatrze. Matifat oszczędzi tysiąc franków miesięcznie, którą to sumę kosztowały go podarki i obiady dla dziennikarzy. Nie znasz się ani na ludziach ani na interesach.
— Biedny człowiek! rzekł Lucjan; spodziewa się iż czeka go przyjemna noc.
— Tymczasem, odparł Lousteau, urządzą mu piłę proroka Izajasza aż do skutku, póki nie pokaże Florynie rejentalnego aktu kupna. I nazajutrz, ja będę naczelnym redaktorem i będę zarabiał
Strona:PL Balzac - Stracone złudzenia.djvu/153
Ta strona została uwierzytelniona.