pospólstwa. Aby zdobyć abonentów, będzie wymyślał najbardziej wzruszające baśnie. Dziennik podałby własnego ojca na surowo, przyprawionego solą konceptów, raczej niżby miał nie zająć lub nie zabawić czytelników; stanie się aktorem, wkładającym popioły syna do urny aby płakać naturalnemi łzami, kochanką poświęcającą wszystko dla ukochanego.
— Jednem słowem: to lud in folio, rzekł Blondet, przerywając.
— Lud pełen hipokryzji i bez szlachetności; wygna ze swego łona talent, jak Ateny wygnały Arystydesa. Ujrzymy, jak dzienniki, prowadzone zrazu przez ludzi wybitnych, podpadną później pod władzę najmierniejszych, którzy będą mieli ciągłość i podatność gumelastyki zbywającą genjuszom, lub pod władzę kramarzy, których stać będzie na to aby kupować sobie pióra. Widzimy już dziś takie rzeczy! Ale, za dziesięć lat, lada świeżo upieczony student będzie się uważał za wielkiego człowieka, wstąpi na kolumnę dziennika aby policzkować swoich poprzedników, będzie ich wlókł za nogi aby zająć ich miejsce. Napoleon miał wielką słuszność, nakładając kaganiec prasie. Założyłbym się, że gdyby dzienniki opozycyjne zdołały stworzyć rząd, atakowałyby, z całą zajadłością, temi samemi artykułami i argumentami jakiemi dziś mierzą w rząd królewski, ten własny rząd, gdyby im czego odmówił. Im więcej będzie się czyniło ustępstw dziennikarzom, tem bardziej dzienniki staną się wymagające. Miejsce dziennikarzy, którzy się dorobili, zajmą dziennikarze zgłodniali i biedni. Rana jest nieuleczalna, stanie się z każdym dniem złośliwsza, zuchwalsza; im większe będzie zło, tem bardziej będzie bezkarne, aż do dnia, w którym powstanie zamęt między dziennikarzami dla ich mnogości, jak przy wieży Babel. Wiemy wszyscy, ilu nas tu jest, że dzienniki pójdą w niewdzięczności dalej niż sami królowie; w spekulacji i rachunkach dalej niż najbrudniejszy przemysł; że pożrą nasze inteligencje sprzedając co rano swój tani bazar intelektualny; ale będziemy pisywać w nich wszyscy, jak ludzie którzy pracują w kopalni rtęci, wiedząc że
Strona:PL Balzac - Stracone złudzenia.djvu/176
Ta strona została uwierzytelniona.