Strona:PL Balzac - Stracone złudzenia.djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jakto!... twoje buty?... rzekł Camusot, oddychając swobodniej.
— A cóż pan sądził? spytała wyniośle. Och, ty grubasie głupi, ty może myślałeś?... — Nie, on byłby zdolny przypuszczać!... rzekła do Berenice. — Mam męską rolę w sztuce Iksa, a nigdy nie przebierałam się za mężczyznę. Szewc teatralny przysłał mi te buty, abym się przyzwyczajała chodzić, nim dostrczy mi bucików wykonanych na miarę; włożyłam je, ale tak mi dolegały, żem zdjęła, a i tak trzeba będzie włożyć znowu.
— Nie kładź, skoro cię cisną, rzekł Camusot którego buty te cisnęły również, ale w serce.
— Pewnie, rzekła Berenice, że lepiejby pani zrobiła, zamiast się dręczyć jak przed chwilą; aż pani płakała, proszę pana! O, gdybym ja była mężczyzną, nigdybym nie pozwoliła płakać kobiecie, którąbym kochała! lepiejby pani zrobiła, zamawiając buciki z cieniutkiego safjanu. Ale dyrekcja tak skąpi na wszystkiem! Doprawdy, powinienby pan zamówić dla pani...
— Tak, tak, rzekł kupiec. Dopieroś wstała? spytał Koralji.
— W tej chwili, wróciłam dopiero o szóstej, naszukawszy się ciebie wszędzie: przez ciebie trzymałam dorożkę siedm godzin. Oto pańska troskliwość! zapomnieć o mnie dla butelki. Musiałam się szanować, skoro teraz mam grywać co wieczór, dopóki Alkad będzie robił kasę. Nie chcę zadać kłamu recenzji tego młodego człowieka.
— Piękny chłopiec, rzekł Camusot.
— Uważasz? Nie lubię tego typu mężczyzn, zanadto podobni do kobiety, przytem taki laluś nie umie kochać jak wy, stare pierniki sklepowe. Tacy jesteście wynudzeni!
— Czy pan będzie jadł obiad z panią? spytała Berenice.
— Nie, niewyraźnie się dziś czuję.
— Byłeś ładnie wstawiony wczoraj. Tak, staruszku: przedewszystkiem, nie lubię mężczyzn którzy piją...