Idąc, wracał wciąż myślą do postępku Koralji, ujrzał w nim dowód macierzyństwa, jakiem, u tych kobiet, barwi się miłość. U nich, namiętność obejmuje wszystkie uczucia. Tak brnąc w myślach, Lucjan znalazł wreszcie furtkę, mówiąc sobie:
— Kocham ją, będziemy żyli z sobą, nie opuszczę jej nigdy.
Któż, o ile nie jest Djogenesem, nie zrozumiałby wrażeń Lucjana, kiedy wstępował po zabłoconych i cuchnących schodach, kiedy usłyszał zgrzyt klucza w zamku, kiedy ujrzał brudną podłogę i nędzny kominek w pokoju ohydnym swą nagością i nędzą. Znalazł na stole rękopis swego romansu, i parę słów od Daniela:
„Nasze grono jest prawie że zadowolone z twego dzieła, drogi poeto. Możesz je przedstawić, ich zdaniem, z większą niż wprzódy ufnością, przyjaciołom i wrogom. Czytaliśmy świetną recenzję z Panorama-Dramatique, musisz budzić tyle zazdrości w świecie literackim, ile żalu wśród nas. — Daniel“.
— Żalu? co on chce powiedzieć? rzekł Lucjan, zdziwiony tonem wyszukanej grzeczności jaki panował w liście.
Byłże już obcym w Biesiadze? Pochłonąwszy rozkoszne owoce jakie mu podała Ewa z raju kulis, tem więcej przykładał wagi do szacunku i przyjaźni druhów z ulicy des Quatre-Vents. Jakiś czas trwał w zadumie, ogarniając myślą swą teraźniejszość w tej izdebce i przyszłość w pokoju Koralji. Rzucony na pastwę wahań, zaszczytnych i hańbiących naprzemian, usiadł i zaczął badać własne dzieło zwrócone mu przez przyjaciół. Jakież było jego zdumienie! Rozdział po rozdziale, biegłe i oddane pióro tych wielkich mimo iż nieznanych jeszcze ludzi zmieniło jego nędzę w bogactwa. Djalog pełny, zwarty, zwięzły, drgający życiem zastąpił jego gawędy: uczuł, do jakiego stopnia były one czczem gadulstwem, w porównaniu do tych rozmów oddychających duchem epoki. Jego portrety, nieco miękkie, nabrały wyrazu i koloru; wiązały się z ciekawemi zjawiskami ludzkiego życia zapomocą obserwacyj fizjologicznych, będących zapewne dziełem Bianchona, ujętych subtelnie i głęboko. Opisy, wprzód gadatliwe, stały się pełne treści i życia. Od-
Strona:PL Balzac - Stracone złudzenia.djvu/189
Ta strona została uwierzytelniona.