szej z form) i opisów uwalniających od myślenia. Romanse Woltera, Diderota, Sterna, Le Sage’a, tak treściwe, tak głębokie, przeciwstawisz powieści nowożytnej, gdzie wszystko wyraża się obrazami i którą Walter Scott mocno udramatyzował. W takim rodzaju, jest miejsce tylko dla wynalazcy. „Romans à la Walter Scott, to rodzaj a nie system“, powiesz. Rzucasz gromy na ten opłakany rodzaj w którym myśl się rozwadnia, w którym klepie się ją na blaszki, rodzaj dostępny wszystkim, rodzaj w którym każdy może stać się twórcą tanim kosztem, rodzaj który nazwiesz wreszcie literaturą obrazów. Zwalisz te argumenty na Natana, wykazując że jest naśladowcą i że ma tylko pozory talentu. Brak jego książce wielkiego zwartego stylu XVIII wieku; udowodnisz, iż autor zastąpił uczucia anegdotą. Ruch nie jest życiem, obraz nie jest myślą! Miotaj takie sentencje, publiczność je potem powtarza. Mimo zalet dzieła, wyda ci się ono zgubne i niebezpieczne, otwiera świątynię Sławy tłumom: ukazujesz, w oddali, armję pisarków, skwapliwie naśladujących tę formę, tak łatwą do opanowania. Tutaj, grzmiące lamentacje nad upadkiem smaku; pochwała pp. Etienne, Jouy, Tissot, Gosse, Duval, Jay, Benjamina Contant, Aignan, Baur-Lormian, Villemain, koryfeuszów napoleońskiego liberalizmu, pod których protektoratem jest dziennik Felicjana. Wskażesz tę chlubną falangę opierającą się inwazji romantyków, broniącą myśli i stylu przeciw obrazowi i gadulstwu, podtrzymującą ciągłość szkoły wolterjańskiej przeciw szkole angielskiej i niemieckiej, tak jak siedemnastu mówców lewicy walczy w imię narodu przeciw wstecznikom. Wsparty temi nazwiskami czczonemi przez ogromną większość Francuzów, która zawsze będzie w opozycji, możesz zmiażdżyć Natana, którego dzieło, mimo iż zawiera znakomite piękności, daje we Francji palmę literaturze bez idei. Z tą chwilą, nie chodzi już o Natana i jego książkę, rozumiesz? ale o chwałę Francji. Obowiązkiem uczciwych i odważnych piór jest przeciwstawić się tym obcym nalotom. Tu, głaszczesz ambicję abonenta. Wedle ciebie, Francja jest mądra ryba, nie łatwo ją podjeść. Jeżeli księga-
Strona:PL Balzac - Stracone złudzenia.djvu/217
Ta strona została uwierzytelniona.