uwagę Paryża, rozwijając bogactwo fantastycznych czcionek, dziwaczny dobór barw, winiety a później litografje, które uczyniły z afisza poemat dla oczu, a często rozczarowanie dla sakiewki amatorów. Afisze stały się tak oryginalne, że jeden z manjaków zwanych kolekcjonerami posiada kompletny zbiór paryskich afiszów. Ten sposób ogłoszenia, zrazu ograniczony do sklepowych szyb i bulwarowych wystaw, później rozszerzony na całą Francję, ustąpił z kolei anonsowi. Mimo to, afisz, który uderza jeszcze oczy, gdy anons a czasem i dzieło poszły już w zapomnienie, będzie istniał zawsze, zwłaszcza odkąd zaczęto malować go na murach. Anons, dostępny dla wszystkich za opłatą — pomysł, który zmienił czwartą stronicę dziennika w pole równie urodzajne dla urzędu podatkowego jak dla spekulantów — zrodził się pod rygorami stempla, poczty i przymusowych kaucyj. Ograniczenia te, wymyślone za czasu pana de Villèle, który mógł był wówczas zabić dzienniki pospolitując je, stworzyły, przeciwnie, rodzaj przywileju, czyniąc założenie nowego pisma prawie niemożliwem. W r. 1821, dzienniki miały tedy prawo życia i śmierci nad płodami myśli i przedsięwzięciami księgarskiemi. Kilkuwierszowy anons, umieszczony w kroniczce paryskiej, płaciło się straszliwie drogo. Intrygi w łonie redakcyj, wieczorem zaś na polu bitwy w drukarni, w godzinie gdy warunki łamania rozstrzygały o przyjęciu lub odrzuceniu tego lub owego artykułu, dochodziły do takiego nasilenia, że poważne firmy księgarskie miały na żołdzie literata dla redagowania tych artykulików, gdzie trzeba było zamknąć wiele myśli w niewielu słowach. Ci pokątni dziennikarze, płatni dopiero po umieszczeniu, czatowali czasami noce całe w drukarni, aby widzieć jak idą pod prasę bądź to duże artykuły, uzyskane sam Bóg wie jak! bądź owych kilka wierszy, które później przybrały nazwę reklamy. Dziś, obyczaje literatury i księgarni zmieniły się tak bardzo, że wielu ludzi uważałoby za bajkę straszliwe wysiłki, przekupstwa, podłostki, intrygi, jakie żądza uzyskania tych reklam podsuwała księgarzom, autorom, męczennikom sławy, wszystkim galer-
Strona:PL Balzac - Stracone złudzenia.djvu/223
Ta strona została uwierzytelniona.