Strona:PL Balzac - Stracone złudzenia.djvu/225

Ta strona została uwierzytelniona.

gadnieniu: ryza czystego papieru warta jest piętnaście franków, zadrukowana, warta jest, wedle sukcesu, albo pięć, albo trzysta. Jeden artykuł rozstrzygał często, w owych czasach, tę finansową kwestję. Dauriat, który miał pięćset ryz do sprzedania, przybiegał tedy kapitulować. Z sułtana, księgarz stawał się niewolnikiem. Odczekawszy jakiś czas szemrając, robiąc możliwie największy hałas i parlamentując z Berenice, uzyskał wreszcie wstęp do Lucjana. Hardy księgarz przybrał uśmiech dworaka kiedy wchodzi na dwór, ale zaprawny tupetem i dobrodusznością.
— Nie przerywajcie sobie, aniołki! rzekł. Jakież urocze te dwie turkaweczki! robicie na mnie wrażenie pary gołąbków! ktoby powiedział, śliczna pani, że ten człowiek, który wygląda na młodą dziewczynę, to tygrys o pazurach ze stali, które rozdzierają reputację, tak jak muszą rozdzierać pani peniuary skoro nie zdejmujesz ich dość szybko?
I zaczął się śmiać, nie dokończywszy konceptu.
— Drogi panie... ciągnął dalej siadając obok Lucjana. — Pani, jestem Dauriat, wtrącił zwracając się do Koralji.
Księgarz uznał za potrzebne strzelić swojem nazwiskiem, uważając że Koralja przyjmuje go niedość czule.
— Czy pan już po śniadaniu? Chce nam pan dotrzymać towarzystwa? rzekła aktorka.
— Ależ owszem, lepiej rozmawia się przy stole, odparł Dauriat. Przytem, przyjmując pani śniadanie, zyskam prawo zaproszenia jej na obiad wraz z moim przyjacielem Lucjanem, powinniśmy bowiem być teraz przyjaciółmi, niby dłoń i rękawiczka.
— Berenice! ostryg, cytryny, masła świeżego i szampańskie, rzekła Koralja.
— Jest pan zbyt sprytny, aby nie wiedzieć co mnie sprowadza, rzekł Dauriat patrząc na Lucjana.
— Przychodzi pan nabyć sonety?
— Otóż to, odparł Dauriat. Przedewszystkiem, obustronne zawieszeni broni.