życie: błąd skacze do oczu równie jasno jak piękna myśl. Lucjan, upojony, nie myślał już o Natanie, Natan był stopniem pod jego nogami, tonął w radości, widział się bogatym. Dla chłopca, który niedawno schodził promenadą Beaulieu z Angoulême i wracał do Houmeau na stryszek u Postela, gdzie cała rodzina żyła za tysiąc dwieście franków rocznie, suma ofiarowana przez Dauriata była bogactwem Krezusa! Wspomnienie, żywe jeszcze, ale które miało się zaćmić w nieustającym karnawale paryskiego życia, przeniosło go na plac du Murier. Przypomniał sobie piękną, szlachetną Ewę, Dawida i biedną matkę; natychmiast wyprawił Berenice, aby zmieniła banknot, przez ten czas napisał liścik do rodziny; następnie posłał Berenice na pocztę, lękając się, iż, jeżeli się spóźni, nie będzie mógł nadać pięciuset franków które przeznaczał matce. Dla niego, dla Koralji, restytucja ta przedstawiała się jako dobry uczynek. Aktorka uściskała Lucjana, wysławiała go jako wzór synów i braci, obsypywała go pieszczotami. Tego rodzaju rysy zachwycają owe dziewczęta, które wszystkie mają serce na dłoni.
— Mamy teraz, rzekła, codziennie zaproszenie na obiad przez cały tydzień, zrobimy sobie małe zapusty; dość się napracowałeś.
Koralja, pragnąc się nacieszyć pięknością mężczyzny którego wszystkie kobiety miały jej zazdrościć, zawiozła go jeszcze raz do Stauba, Lucjan nie był dla niej jeszcze dość dobrze ubrany. Stamtąd, para kochanków pojechała do Lasku, i wróciła na obiad do pani du Val-Noble, gdzie Lucjan zastał Rastignaka[1], Bixiou, des Lupeaulx, Finota, Blondeta, Vignona, barona de Nucingen, Beaudenorda[2], Filipa Bridau, wielkiego muzyka Conti, cały świat artystów, spekulantów, ludzi którzy przeplatają wielką pracę silnemi wzruszeniami i którzy wszyscy przyjęli Lucjana wyśmienicie. Lucjan, pewien siebie, szafował dowcipem tak jakby to nie był jego towar, i zyskał sobie miano tęgiego chwata, pochwałę bardzo wówczas w modzie wśród tych kamratów.