Strona:PL Balzac - Stracone złudzenia.djvu/230

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak, wykrzyknęła Koralja; gorsze są niż my.
— Skądże to wiesz, koteczko? rzekł Blondet.
— Od ich mężów, odparła. Zapomina pan, że miałam de Marsaya pół roku.
— Czy myślisz, dziecko, rzekł Blondet, że mi wiele zależy na tem, aby wprowadzić do hrabiny de Montcornet mężczyznę tak pięknego jak twój małżonek? Jeżeli się sprzeciwiasz, niema o czem mówić. Ale chodzi tu mniej, jak sądzę, o kobiety, niż o to, aby wybłagać u Lucjana odpust i przebaczenie dla biednego nieboraka, codziennej pastwy dziennika. Baron du Châtelet jest natyle dziecinny, że bierze te atrykuliki poważnie. Margrabina d’Espard, pani de Bargeton i salon hrabiny de Montcornet interesują się Czaplą: toteż, przyrzekłem doprowadzić do pojednania między Laurą a Petrarką, między panią de Bargeton a Lucjanem.
— Ha! wykrzyknął Lucjan, któremu wszystkie żyły zaczęły pulsować i który uczuł rozkosz zadowolonej zemsty, postawiłem im tedy nogę na brzuchu! Sprawiłeś w tej chwili, że ubóstwiam moje pióro, ubóstwiam moich przyjaciół, ubóstwiam złowrogą potęgę prasy. Nie pisałem jeszcze sam ani słowa o Rybce i o Czapli. Pójdę, kochasiu, rzekł biorąc Blondeta w pół, tak, pójdę, ale wówczas kiedy ta para uczuje ciężar tej rzeczy tak lekkiej!
Wziął pióro, którem skreślił artykuł o Natanie, i potrząsnął niem.
— Jutro cisnę im dwie małe kolumienki na głowę. Później, zobaczymy. Nie lękaj się niczego, Koraljo: nie chodzi o miłość, ale o zemstę, i chcę aby była zupełna.
— To mi człowiek! rzekł Blondet. Gdybyś wiedział, Lucjanie, jak rzadkiem jest spotkać podobny wybuch w zużytym paryskim świecie, mógłbyś się ocenić. Będzie z ciebie tęgie ladaco, rzekł posługując się nieco energiczniejszem wyrażeniem, jesteś na drodze która prowadzi do władzy.
— Wypłynie, rzekła Koralja.
— Ba! dość już zrobił drogi w sześć tygodni.