Strona:PL Balzac - Stracone złudzenia.djvu/246

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mam dobre wina, rzekł skromnie Braulard. Oho, idą moi entuzjaści, wykrzyknął, słysząc zachrypnięte głosy i szmer charakterystycznych kroków.
Wychodząc, Lucjan minął się z cuchnącą kohortą klakierów i handlarzy biletami. Wszyscy byli w kaszkietach, w wytłoczonych pantalonach, wytartych surdutach, o twarzach łajdackich, sinych, zielonkawych, ziemistych, wynędzniałych; długie brody, oczy dzikie i obleśne zarazem: ohydna klasa ludności która żyje i roi się na bulwarach Paryża; rano, sprzedaje łańcuszki bezpieczeństwa, złote precjozy po dwadzieścia pięć su, wieczorem bije brawo w blasku kinkietów; słowem, nagina się do wszystkich plugawych konieczności Paryża.
— Oto Rzymianie! rzekł Lousteau śmiejąc się, oto sława aktorek i autorów. Widziana z bliska, nie jest piękniejsza od naszej.
— Trudno, odparł Lucjan, zachować złudzenia co do czegokolwiek w Paryżu. Wszystko jest opodatkowane, wszystko się sprzedaje, fabrykuje, nawet powodzenie.
Gośćmi zaproszonymi przez Lucjana byli Dauriat, dyrektor Panoramy, Matifat i Floryna, Camusot, Lousteau, Finot, Natan, Hektor Merlin i pani du Val-Noble, Felicjan Vernou, Blondet, Vignon, Filip Bridau, Marjeta, Giroudeau, Cardot i Florentyna, Bixiou. Lucjan zaprosił również przyjaciół z Biesiady. Tancerka Tulja, która, jak mówiono, była dość łaskawa dla du Bruela, również znalazła się na liście ale bez księcia; także właściciele dzienników gdzie pracowali Natan, Merlin, Vignon i Vernou. Razem zebrało się około trzydziestu osób, jadalnia Koralji nie mogła pomieścić więcej. Około ósmej, w blasku świeczników, meble, obicia, kwiaty tego mieszkania przybrały ów odświętny wygląd, który zbytkowi paryskiemu użycza pozorów bajki. Lucjan uczuł nieuchwytne drgnienie szczęścia, zadowolonej próżności i nadziei, widząc się panem tego przybytku; nie zastanawiał się już, jak ani przez kogo spełniło się to dotknięcie różdżki. Floryna i Koralja, ubrane z szalonym zbytkiem i z artystycznym smakiem aktorek,