Strona:PL Balzac - Stracone złudzenia.djvu/253

Ta strona została uwierzytelniona.

kłopocie między linją prostą a krzywą, trójkąt biblijny wydał się im nonsensem, wówczas zjawił się między nimi jakiś prorok, który oświadczył się za spiralą.
— Ostatecznie, jeżeli to głupstwa, trzeba przyznać iż bywają głupstwa niebezpieczniejsze, wykrzyknął Lucjan, który chciał bronić Biesiady.
— Bierzesz tego rodzaju teorje za czcze słowa, rzekł Felicjan Vernou, ale przychodzi chwila, w której zmieniają się one w strzały z fuzji albo w gilotynę.
— Dopiero znajdują się w punkcie, rzekł Bixiou, szukania myśli opatrznościowej szampańskiego wina, sensu humanitarnego pantalonów ze strzemiączkami i małego zwierzątka które porusza światem. Zbierają z ziemi upadłych wielkich ludzi, jak Vico, Saint-Simon, Fourier. Bardzo się boję, aby nie zawrócili w głowie poczciwemu Józkowi Bridau.
— Oni są przyczyną, rzekł Lousteau, że Bianchon, mój krajan i kolega, boczy się na mnie od jakiegoś czasu...
— Czy tam uczą gimnastyki i ortopedji ducha? spytał Merlin.
— Możliwe, odparł Finot, skoro Bianchon wziął się na ich facecje.
— Ba! rzekł Lousteau, i tak będzie wielkim lekarzem.
— Wszak ich widomą głową jest niejaki d’Arthez, rzekł Natan, ów niepozorny młody człowiek, który ma połknąć nas wszystkich?
— To genjusz! zawołał Lucjan.
— Wolę kieliszek Xeresu, rzekł z uśmiechem Klaudjusz Vignon.
W tej chwili, każdy objaśniał sąsiadowi własny charakter. Kiedy inteligentni ludzie dojdą do tego iż chcą eksplikować samych siebie, dawać klucz do swego serca, pewnem jest, że rumak pijaństwa unosi ich w pełnym galopie. W godzinę potem, biesiadnicy, stawszy się najlepszymi przyjaciółmi, mianowali się wielkimi ludźmi, ludźmi mocnymi, do których należy przyszłość. Lucjan, w roli go-