szych i najokrutniejszych kpiarzy. Przez całą zimę, życie Lucjana było zatem długiem pijaństwem, przerywanem łatwemi pracami dziennikarstwa; ciągnął dalej serję artykulików i czynił ogromny wysiłek, aby wydać, od czasu do czasu, kilka stronic tęgiej krytyki. Ale praca była wyjątkiem, poeta oddawał się jej jedynie pod naporem konieczności; śniadania, obiady, wycieczki, proszone wieczory, gra, zabierały mu cały czas, a Koralja pochłaniała resztę. Lucjan bronił się myśli o jutrze. Widział zresztą, iż wszyscy jego rzekomi przyjaciele żyli jak on, łatając drogo opłacanemi prospektami, reklamami potrzebnemi dla ryzykownych przedsiębiorstw, przejadając dochody i mało troszcząc się o przyszłość. Dopuszczony do dziennikarstwa i literatury na równej stopie, Lucjan spostrzegł trudności piętrzące się w razie gdyby chciał wznieść się wyżej: każdy godził się go mieć równym, nikt wyższym. Nieznacznie, zrezygnował tedy ze sławy literackiej, mniemając iż karjera polityczna jest łatwiejsza.
— Intryga budzi mniej zawiści niż talent, podziemne jej zabiegi nie ściągają niczyjej uwagi, orzekł Châtelet, z którym Lucjan się pojednał. Intryga, to zresztą rzecz wyższa od talentu: z niczego robi coś; gdy olbrzymie zasoby talentu służą przeważnie poto, aby unieszczęśliwić swego posiadacza.
Poprzez to życie, płynące z dnia na dzień wśród ciągłych postanowień pracy, Lucjan ścigał tedy swą przewodnią myśl: pokazywał się pilnie w świecie, nadskakiwał pani de Bargeton, margrabinie d’Espard, hrabinie de Montcornet, nie opuszczał ani jednego wieczoru panny des Touches; zjawiał się w salonach przed jakąś bibką, po obiedzie wydawanym przez autorów lub księgarzy; opuszczał wieczór spiesząc na kolację, owoc jakiegoś zakładu; ekspens paryskiej konwersacji i gra pochłaniały resztę myśli i sił jakie zostawiały mu jego wybryki. Poeta nie miał już owej jasności myśli, owego zimnego spojrzenia, potrzebnych aby obserwować dokoła siebie, aby zachować ów najwyborniejszy takt, jaki ludzie pnący się w górę muszą rozwijać bezustanku; niepodobna mu było roze-
Strona:PL Balzac - Stracone złudzenia.djvu/268
Ta strona została uwierzytelniona.