znać momentów w których pani de Bargeton wracała ku niemu, oddalała się zraniona, wybaczała mu i potępiała go na nowo. Châtelet ocenił groźne położenie rywala i stał się przyjacielem Lucjana aby go utrzymać na tej zawrotnej drodze. Rastignac, zazdrosny o krajana, widząc zresztą w baronie pewniejszego i użyteczniejszego sprzymierzeńca, współdziałał z Châteletem. I tak, w kilka dni po spotkaniu angulemskiego Petrarki z jego Laurą, Rastignac pogodził poetę i starego pięknisia Cesarstwa, wydając wspaniałą kolację w Rocher de Cancale. Lucjan, który codziennie wracał nad ranem i wstawał koło południa, nie umiał bronić się miłości, będącej zawsze tuż i zawsze z otwartemi ramionami. W ten sposób, sprężyna jego woli, wciąż wątlona lenistwem, które czyniło go obojętnym na piękne postanowienia powzięte w chwilach jasnowidzeń, straciła resztę siły i nie odpowiadała z czasem nawet najsilniejszym upomnieniom nędzy. Koralja, szczęśliwa że Lucjan się bawi, utrwalała go w tem szalonem życiu, widząc w niem zakład jego stałości. Później, słodka i tkliwa dziewczyna znalazła dość siły aby upominać kochanka i zachęcać go do pracy; nieraz musiała zwracać mu uwagę że niewiele zarobił w ciągu miesiąca. Para kochanków zadłużała się z przerażającą szybkością. Półtora tysiąca franków pozostałe z honorarjum Stokroci, jak również pierwsze pięćset franków zapracowane w dzienniku znikły szybko. W ciągu kwartału, artykuły przyniosły poecie nie więcej niż tysiąc franków, a miał uczucie że ogromnie pracował. Ale Lucjan nabrał łatwego poglądu na życie, właściwego zadłużającej się młodzieży. Długi mają wdzięk w dwudziestu pięciu latach; później, nikt ich już nie przebacza. Trzeba zauważyć, że istnieją dusze istotnie poetyczne, ale obdarzone słabą wolą, natury żyjące odczuwaniem poto aby oddać swoje uczucia zapomocą obrazów; ludziom takim zbywa zasadniczo na zmyśle moralnym który winien towarzyszyć obserwacji. Poeci wolą raczej chłonąć wrażenia, niż wchodzić w innych aby studjować mechanizm uczuć. Toteż, Lucjan nie dociekał przyczyny ubytków, jakie, co pewien czas, spostrzegał w gronie mło-
Strona:PL Balzac - Stracone złudzenia.djvu/269
Ta strona została uwierzytelniona.