Strona:PL Balzac - Stracone złudzenia.djvu/273

Ta strona została uwierzytelniona.

kolekcja chwyciło. Dlatego, nie zapominaj swej roli; masz w tece: Wielki Lauzun, czyli Francja za Ludwika XIV-go; — Kotyljon I-szy, czyli pierwsze dni Ludwika XV-go; — Królowa i Kardynał, obraz Paryża z czasów Frondy; — Syn Conciniego, czyli Intrygi kardynała Richelieu!... Romanse te oznajmi się na okładce. Nazywamy to zablagowaniem sukcesu. Tłoczy się książki na okładce aż staną się sławne, autor wówczas ma o wiele większe imię przez dzieła których nie napisał niż przez te które napisał naprawdę. Pod prasą, to hipoteka literatury. No, dalej, pośmiejmy się trochę! Ot, jest i szampańskie. Wyobrażasz sobie, Lucjanie, że spekulanci wybałuszyli oczy wielkie jak ten spodek... Wy macie jeszcze spodki?
— Zajęte, odparła Koralja.
— Rozumiem i ciągnę dalej, rzekł Lousteau. Księgarze uwierzą w twoje rękopisy, skoro ujrzą jeden. Księgarz ma zwyczaj żądać skryptu, udaje że go czyta! Zostawmy księgarzom ich próżnostkę: nigdy nie czytają książek; inaczej nie drukowaliby ich tyle. Daliśmy do zrozumienia z Hektorem, że, za pięć tysięcy franków, ustąpiłbyś prawa do trzech tysięcy egzemplarzy w dwóch wydaniach. Daj mi rękopis, pojutrze mamy tam być na śniadaniu; dorżniemy ich!
— Któż to taki? rzekł Lucjan.
— Dwaj wspólnicy, dobre chłopaki, dość gładcy w interesach, nazwiskiem Fendant i Cavalier. Pierwszy, to dawny dysponent Vidala i Porchona, drugi to jeden z najsprytniejszych komiwojażerów, obaj prowadzą interes ledwie od roku. Straciwszy nieco na romansach z angielskiego, chwaty chcą teraz eksploatować wyroby tubylców. Chodzą wieści, że ci dwaj handlarze bibuły puszczają w obieg jedynie cudze kapitały, ale to ci jest, jak sądzę, obojętne, z jakiego źródła będą pieniądze.
Na trzeci dzień, dwaj dziennikarze stawili się na śniadanie przy ulicy de Serpente, w dawnej dzielnicy Lucjana, gdzie Lousteau zachował zawsze swój pokoik. Lucjan, który wstąpił po przy-