dynego który go bronił i lubił. Solidarność ta zaszkodziła Lucjanowi. Stronnictwa są niewdzięczne wobec własnych patroli, opuszczają chętnie swoich straceńców. W polityce zwłaszcza, dla tych którzy chcą dojść, ważne jest aby szli z korpusem armji. Główną złośliwością małych dzienniczków było sparzyć Lucjana i Martainvilla. Liberalizm rzucił ich sobie w ramiona. Ta fałszywa czy prawdziwa przyjaźń ściągnęła na nich dwa artykuły napisane żółcią Felicjana, rozjadłego powodzeniami Lucjana w „świecie“ i wierzącego, jak wszyscy dawni koledzy, w jego bliskie wywyższenie. Rzekomą „zdradę“ poety zatruto tedy i ubrano w najbardziej obciążające okoliczności. Lucjana nazwano małym Judaszem, a Martainvilla wielkim Judaszem, Martainvilla bowiem oskarżono, słusznie czy nie, że wydał, swego czasu, most w Pecq armiom nieprzyjacielskim... Lucjan zauważył, śmiejąc się, do pana des Lupeaulx, iż, co do niego, wydał z pewnością swoim przyjaciołom most ośli. Zbytek Lucjana, mimo iż fałszywy i oparty na kredycie, drażnił jego przyjaciół, którzy nie mogli mu darować ani wykwintnego pojazdu, dla nich bowiem rozpierał się w nim wciąż jeszcze, ani przepychów z ulicy Vendôme. Wszyscy czuli instynktownie, że człowiek młody i piękny, inteligentny i zepsuty przez nich, może dojść do wszystkiego; toteż, aby go obalić, wprawili w ruch wszystkie środki.
Na kilka dni przed występem Koralji w Gymnase, Lucjan wszedł, pod ramię z Hektorem Merlin, do foyer Wodewilu. Merlin wyrzucał przyjacielowi, iż popierał Natana w sprawie z Floryną.
— Zrobiłeś sobie, tak z Lousteau jak z Natana, śmiertelnych wrogów. Dawałem ci dobre rady; nie skorzystałeś z nich. Rozdawałeś pochwały i siałeś dobrodziejstwa, będziesz okrutnie ukarany za swe dobre uczynki. Floryna i Koralja nigdy nie będą na jednej scenie żyły w zgodzie: jedna będzie chciała zgasić drugą. Masz tylko nasze pisma aby bronić Koralji; Natan, poza przewagą jaką daje mu autorstwo, rozporządza w kwestjach teatru dziennikami liberalnemi i jest w prasie nieco dłużej od ciebie.
Zdanie to odpowiadało tajemnym obawom Lucjana, który nie
Strona:PL Balzac - Stracone złudzenia.djvu/298
Ta strona została uwierzytelniona.