Strona:PL Balzac - Stracone złudzenia.djvu/318

Ta strona została uwierzytelniona.

Wymierzył żywo policzek Michałowi, który nie spodziewał się tego. Dandysi i przyjaciele Michała rzucili się między republikanina a rojalistę, nie chcąc aby zajście przybrało charakter walki ulicznej. Rastignac ujął Lucjana i zaprowadził go do siebie, na ulicę Taitbout, o dwa kroki od tej sceny, która rozegrała się na bulwarze Gand, w porze obiadowej. Okoliczność ta ocaliła ich przed zwyczajnem w takich razach zbiegowiskiem. De Marsay wstąpił po Lucjana, którego dwaj dandysi zmusili aby spożył z nimi wesoło obiad w Kawiarni Angielskiej, gdzie się upili.
— Mocny jesteś na szpady? spytał de Marsay.
— Nigdy nie miałem szpady w ręku, odparł Lucjan.
— Na pistolety? rzekł Rastignac.
— W życiu nie strzelałem.
— Masz tedy za sobą traf, jesteś groźnym przeciwnikiem, możesz położyć swego partnera, rzekł de Marsay.
Lucjan zastał, bardzo szczęśliwie, Koralję w łóżku, uśpioną.
Aktorka dostała nieoczekiwanie rolę w małej sztuce, znalazła odwet, zbierając zasłużone a nie kupne oklaski. Wieczór ten, którego nie spodziewali się jej wrogowie, skłonił dyrektora do oddania jej głównej roli w sztuce Kamila Maupin; odkrył bowiem wreszcie przyczynę niepowodzenia Koralji przy debiucie. Podrażniony intrygami Floryny i Natana dla położenia aktorki na której mu zależało, dyrektor obiecał Koralji poparcie właścicieli teatru.
O piątej rano, Rastignac wstąpił po Lucjana.
— Oto program, rzekł de Marsay z chwilą gdy powóz potoczył się przedmieściem St.-Denis. Pistolety, dwadzieścia pięć kroków, idąc do mety powoli, do piętnastu. Każdy ma prawo do pięciu kroków i trzech strzałów, nie więcej. Cobądź się stanie, zobowiązujecie się na tem poprzestać. My nabijamy pistolety przeciwnika, jego świadkowie twoje. Broń wybrali wspólnie świadkowie u rusznikarza. Mogę ci powiedzieć, żeśmy pomogli przypadkowi, strzelacie się pistoletami kawaleryjskimi.
Dla Lucjana życie stało się złym snem; obojętne mu było żyć