czuję się silny od chwili gdy wyrzekłem się świata, gdzie próżność moja cierpiała ustawiczne męki. Ludzie, którzy mają być chlubą swej epoki, powinni żyć na uboczu. Czyż nie są niby ptaki leśne? śpiewają, czarują naturę, a nikt nie powinien ich widzieć. Tak uczynię, jeśli wogóle będzie mi dane urzeczywistnić me ambitne plany. Nie żałuję już pani de Bargeton. Kobieta, która postępuje w ten sposób, nie zasługuje na wspomnienie. Nie żałuję również iż opuściłem Angoulême. Ta kobieta miała słuszność, że mnie rzuciła w Paryż, zostawiając mnie własnym siłom. Oto prawdziwy kraj pisarzy, myślicieli, poetów. Tu jedynie wyrasta sława, a widzę dokoła, jakie plony wydaje ona dzisiaj. Tu tylko pisarz może znaleźć, w muzeach i zbiorach, żywe dzieła dawnych genjuszów, które rozgrzewają i podsycają wyobraźnię. Tu tylko, bez przerwy, olbrzymie bibljoteki dostarczają duchowi wiadomości i pokarmu. Słowem, w Paryżu, w jego powietrzu, w najmniejszych szczegółach, jest duch, którym się oddycha i który przesiąka twory literackie. Można się więcej nauczyć w pół godziny z rozmowy w kawiarni, w teatrze, niż na prowincji w dziesięć lat. Tutaj naprawdę wszystko jest widowiskiem, porównaniem i nauką. Nadzwyczajna taniość, przeraźliwa drożyzna, oto Paryż, gdzie każda mrówka znajdzie swą komórkę, gdzie każda dusza przyswaja sobie to co jej odpowiada. Jeśli tedy cierpię w tej chwili, nie żałuję niczego. Przeciwnie, wspaniała przyszłość roztacza się przedemną i cieszy moje serce udręczone przez chwilę. Bądź zdrowa, droga siostro. Nie spodziewaj się regularnych listów; jedną z właściwości Paryża jest, że, w istocie, nie wiadomo w jaki sposób czas mija. Życie toczy się tu z przerażającą szybkością. Ściskam matkę, Dawida i ciebie, czulej niż kiedykolwiek“.
Flicoteaux jest to nazwisko, zapisane w pamięci wielu. Mało jest studentów, zamieszkałych w dzielnicy Łacińskiej w pierwszych dwunastu latach Restauracji, którzyby nie poznali tej świątyni głodu i nędzy. Obiad z trzech dań kosztował ośmnaście su z karafeczką wina lub flaszką piwa, dwadzieścia dwa z butelką wina.
Strona:PL Balzac - Stracone złudzenia.djvu/57
Ta strona została uwierzytelniona.