Jeśli co przeszkodziło temu przyjacielowi młodzieży zrobić kolosalny majątek, to ten punkt programu, wypisany wielkiemi czcionkami na afiszach: Chleb darmo bez ograniczenia. Wiele sław wykarmiło się na łonie ojca Flicoteaux. Zaiste, serce niejednego sławnego człowieka musi doznawać rozkoszy tysiąca niewymownych wspomnień na widok wystawy o małych szybkach wychodzącej na plac Sorbony i na ulicę Neuve-de-Richelieu, którą to wystawę Flicoteaux II-gi lub III-ci uszanował aż do dni lipcowych. Ciemne jej barwy, stary i czcigodny wygląd, wszystko to tchnęło wzgardą dla szarlatanizmu, jaki uprawiają prawie wszyscy dzisiejsi restauratorzy. W miejsce stert wypchanej zwierzyny, w miejsce fantastycznych ryb usprawiedliwiających koncept Arlekina: „Widziałem ładnego karpia, może mi się uda kupić go za tydzień“, w miejsce wątpliwych nowalij układanych w kuszące sterty ku rozkoszy kaprali i ich krajanek, uczciwy Flicoteaux wystawiał skromne drutowane salaterki, w których stosy gotowanych śliwek cieszyły oko konsumenta, pewnego iż słowo deser, zbyt hojnie zwiastowane na innych szyldach, nie jest takiem samem złudzeniem jak Konstytucja Burbonów. Trzyfuntowe bułki chleba, pocięte na cztery kawałki, dodawały wiary w obietnicę chleba „bez ograniczenia“. Flicoteaux istnieje, będzie istniał tak długo, jak długo będą na świecie studenci. Je się tam aby żyć, nie mniej, nie więcej; ale je się tak, jak się pracuje, z posępną lub radosną skrzętnością, wedle charakterów lub okoliczności. Słynny ten zakład obejmował wówczas dwie długie, ciasne i niskie sale, wychodzące jedna na plac Sorbony, druga na ulicę Neuve-de Richelieu; obie zastawione stołami pochodzącemi z jakiegoś klasztornego refektarza, długość ich bowiem ma coś monastycznego. Każdy stały gość posiada serwetkę w numerowanej metalowej obrączce. Flicoteaux I-szy zmieniał obrus jedynie w niedzielę; ale Flicoteaux II-gi namyślił się podobno zmieniać go dwa razy w tygodniu, odkąd konkurencja zaczęła zagrażać dynastji. Ta restauracja, to warsztat, a nie sala biesiadna przeznaczona dla rozkoszy stołu; każdy opuszcza ją co rychlej. Wewnątrz panuje
Strona:PL Balzac - Stracone złudzenia.djvu/58
Ta strona została uwierzytelniona.