Strona:PL Balzac - Stracone złudzenia.djvu/99

Ta strona została uwierzytelniona.

paskudzania papieru. Ha, ha! zaraz byłby posłał czterech ludzi i kaprala, żeby wymietli taką budę; nie dałby sobie psuć krwi! Ale dosyć gawędy. Skoro siostrzeniec robi na tem pieniądze i skoro gardłuje się za jego synem, hum, hum! ostatecznie, niech im będzie na zdrowie. Ha, ha! abonenci nie nacierają jakoś dziś zwartą kolumną, mogę śmiało opuścić posterunek.
— Pan zdaje się obeznany z redakcją dziennika?
— Pod względem finansowym, hum! hum! rzekł żołnierz, odchrząkując flegmę, która zebrała mu się w krtani. Wedle miary talentu, pięć franków albo trzy franki kolumna na pięćdziesiąt wierszy i czterdzieści liter, bez białego, ot i wszystko. Co do współpracowników, to figury osobliwego kalibru. Smarkacze! nie wziąłbym tego ani za gemajnów do trenu, a te furfanty, dlatego że paćkają czarno na białym papierze, puszczają finfy pod nos staremu kapitanowi dragonów gwardji, spensjonowanemu jako szef bataljonu, który wkroczył do wszystkich stolic Europy z Napoleonem...
Lucjan, popychany ku drzwiom przez Napoleończyka, który otrzepywał niebieski surdut i objawiał intencję wyjścia, zdobył się na odwagę zagrodzenia mu drogi.
— Przychodzę aby wstąpić do dziennika, rzekł, i przysięgam panu, że jestem pełen szacunku dla kapitana gwardji cesarskiej, jednego z owych ludzi z bronzu...
— Dobrze mówisz, frycu, rzekł oficer. Ale do jakiej klasy dziennikarzy chcesz się dostać? dodał, przepychając się mimo Lucjana i wychodząc na schody.
Zatrzymał się, aby zapalić cygaro u odźwiernego.
— Gdyby przyszedł ktoś z abonamentem, odbierzcie pieniądze i zapiszcie nazwisko, pani Chollet. — Wciąż abonament, nie znam nic tylko abonament, ciągnął, zwracając się do idącego za nim Lucjana. Finot jest moim siostrzeńcem, jedynym który okazał mi serce w moich tarapatach. Toteż, ktokolwiek szuka zwady z Finotem, natknie się na starego Giroudeau, kapitana dragonów gwardji, który wyruszył jako prosty kawalerzysta do armji Sambry i Mozy,