Strona:PL Balzac - Szuanie czyli Bretania w roku 1799.djvu/107

Ta strona została skorygowana.

dząc, jak młodzieniec siedzi osłupiały na swojém miejscu naprzeciw Maryi.
Powóz głucho toczył się po piasku drogi. Od pierwszego spojrzenia wokół siebie, panna de Verneuil poznała, że wszystko się zmieniło. Śmierć wślizgała się już do ich miłości. Były-to zapewne tylko drobne odcienie, ale dla kobiety, która kocha, odcienie takie równają się żywym kolorom. Fanszeta zrozumiała, ze spojrzeń Marche-a-Terre’a, że los panny de Verneuil, nad którą czuwać mu kazała, nie w jéj, lecz w innych spoczywał rękach. Zbladła więc bardzo i nie mogła nawet przed okiem swojéj pani ukryć łez obfitych. Nieznajoma źle ukrywała pod fałszywym uśmiechem złośliwość zemsty kobiecéj, a nagła zmiana, jaka zaszła w jéj obejściu, głosie i fizyognomii, od chwili gdy natarczywie poczęła się opiekować panną de Verneuil, dała wiele do myślenia osobie tak przenikliwéj, jak Marya.
To téż panna de Verneuil instynktownie zadrżała, a gdy zapytała sama siebie: „dlaczego drżę? wszakże to jego matka!“ drgnęła powtórnie i jeszcze silniéj, gdyż musiała sobie odpowiedziéć: — „A któż wie, czy-to jego matka?“
Spostrzegła przed sobą przepaść, którą jeden rzut oka na nieznajomą jeszcze bardziéj rozszerzał.
— Ta kobieta go kocha! — pomyślała. Ależ w takim razie pocóżby okazywała mi tyle grzeczności teraz, kiedy pierwéj była tak chłodną? Czyż niéma już dla mnie ratunku? Lub czyby się ona mnie obawiała?
Młody człowiek tymczasem, siedząc nieruchomy na swojém miejscu, rumienił się i bladł kolejno, spuszczając od czasu do czasu wdół oczy, ażeby ukryć dziwne wzruszenia, jakie nim miotały. Silne zaciśnięcie ust niweczyło piękność ich a cera jego żółkła nagle pod wpływem walki burzliwych myśli. Panna de Verneuil nie mogła już nawet odgadnąć, czy uczucie miłości grało jeszcze rolę w téj walce?
Droga, otoczona borami, zupełnie ściemniała, a mrok panujący nie pozwalał aktorom téj sceny rozmawiać ze sobą oczami. Szmer wiatru, uginanie się pod jego powiewem całych kęp drzew wysokich, odgłos miarowych kroków eskorty, nadawały położeniu jakiś uroczysty charakter, który przyśpiesza bicie serc. Panna de Verneuil nie mogła nie szukać myślą przyczyny tych wszystkich zmian. Obraz przebiegającego konno Korentyna stanął jéj w oczach, jakby ukazując jéj w téj chwili prawdziwe przeznaczenie. Po raz pierwszy odrana zastanowiła się głębiéj nad swojém położeniem. Do téj chwili cała oddana szczęściu miłości, nie myślała ani o sobie ani o przyszłości. Nie mogąc dłużéj znieść téj niepewności, szukała