usteczek zdawały się już układać do wyrzeczenia tego fatalnego słowa.
Na podobieństwo dzikiego Amerykanina, badała ona drżenia muskułów w twarzy swego nieprzyjaciela stojącego u słupa kaźni, i wstrząsała ponad jego głową narzędziem śmierci z gracyą i wdziękiem, kosztując rozkoszy téj niewinnéj zemsty i karząc jak kochanka, która jeszcze kocha...
— Gdybym miała syna takiego jak pani — rzekła do pani du Gua, widocznie przerażonéj — włożyłabym żałobę od chwili, w któréjby się rzucił w wir niebezpieczeństw!
Nie odebrała żadnéj odpowiedzi. Dwadzieścia razy odwracała głowę ku cwałującym przy karetce oficerom i zwracała się potém nagle ku pani du Gua, nie mogąc dostrzedz pomiędzy nią a Garsem żadnego znaku tajemnego porozumienia, który mógłby utwierdzić ją w przekonaniu, że dwie te osoby wiążą bliższe stosunki serdeczne, o jakie ich podejrzewała, lecz o jakich wątpić pragnęła. Kobieta z natury swéj lubi tak wahać się pomiędzy życiem a śmiercią wtedy, gdy wyrok od niéj zależy.
Młody gienerał uśmiechał się z najspokojniejszą miną i wytrzymał bez drżenia tortury, które mu zadawała panna de Verneuil. Jego zachowanie się i wyraz fizyognomii okazywały w nim człowieka nie zważającego na niebezpieczeństwo, w które popadł, i chwilami zdawał się mówić jéj oczyma: oto masz chwilę dogodną do pomszczenia twéj zranionéj miłości własnéj; nie opuszczaj jéj! byłbym w rozpaczy, gdybym był zmuszony zmienić wstręt, jaki czuję ku tobie, na cześć dla twéj szlachetności!
Panna de Verneuil poczęła przyglądać się margrabiemu z wysokości stanowiska, jakie jéj wytworzyły okoliczności, z impertynencyą i pozorną dumą, podczas gdy w głębi serca uwielbiała jego odwagę i spokój. Zadowolona z tego, iż ukochany jéj nosi nazwisko jednéj z najdawniejszych rodzin szlacheckich — przywileje bowiem zawsze mają urok w oczach kobiet — doznawała wielkiéj rozkoszy, widząc go w tém położeniu, w którém, jako obrońca sprawy uszlachetnionej przez nieszczęście, walczył wszelkiemi siłami swego potężnego ducha z tylokrotnie zwycięską Rzecząpospolitą, i podziwiając w nim tę swobodę i siłę w obliczu niebezpieczeństwa, które to zalety tak wielki wpływ miewają na serca kobiet. Wystawiała go ona na tysiące prób, ulegając może temu instynktowi, który skłania kobietę do igrania z swoją ofiarą, jak skłania kota do bawienia się z myszą, którą pochwycił.
— Na zasadzie jakiego prawa skazujecie na śmierć Szuanów? — zapytała znów kapitana.
— Na zasadzie prawa z 14 fructidora roku bieżącego, które
Strona:PL Balzac - Szuanie czyli Bretania w roku 1799.djvu/112
Ta strona została skorygowana.