szym pomiędzy wszystkiemi, najmłodszym i najpiękniejszym. Jak król jaki wśród swego dworu przechodził on od jednéj grupy do drugiéj, rozdawał i rozdzielał pomiędzy obecnych lekkie skinienia głowy, uściski dłoni, życzliwe spojrzenia, wyrazy porozumienia lub wymówki. Spełniał on swoje obowiązki naczelnika stronnictwa z gracyą i pewnością siebie, trudną do uwierzenia w człowieku tak młodym, którego ona sama o trzpiotowatość z początku obwiniała.
Obecność margrabiego położyła kres ciekawości, natarczywie czepiającéj się panny de Verneuil, niezadługo wszakże podszczuwania pani du Gua odniosły swój skutek. Baron du Guénic znany pod przydomkiem Intime, który w całém tém gronie ludzi zgromadzonych tu w ważnéj sprawie, z racyi imienia, jakie nosił, i stanowiska, jakie piastował, najwięcéj zdawał się miéć prawa do poufałego stosunku z Montauranem, wziął go pod rękę i odprowadził na bok.
— Posłuchaj mię, kochany margrabio — rzekł — z przykrością widzimy wszyscy, że jesteś na drodze do popełnienia wielkiego szaleństwa.
— Co chcesz przez to powiedzieć?
— Wieszże ty przynajmniéj, skąd się wzięła ta dziewczyna, kim ona jest w rzeczywistości i jakie są jéj zamiary wobec ciebie?
— Mój kochany! co mi do tego? tak mówiąc między nami, do jutra zrana przejdzie mi ta fantazya.
— Zgoda! ale jeżeli ta kobieta przedtém zdoła cię wydać?
— Odpowiem ci na to wtedy, jak ty mi odpowiesz, dlaczego dotąd tego nie zrobiła — odparł Montauran żartobliwie, przybierając minę człowieka zaufanego w siłę swoich wdzięków.
— No! ale jeżeli się jéj podobasz i jeżeli chce cię zdradzić także dopiéro wtedy, gdy i jéj dla ciebie fantazya przeminie?
— Mój drogi! spojrzyj tylko na tę przenikliwą kobietę, przyjrzyj się jéj manierom i śmiéj potém powiedziéć, że to nie jest kobieta prawdziwie dystyngowana. Gdyby na ciebie rzuciła przychylne spojrzenie, zaręczam ci, że uczułbyś w głębi duszy wiele dla niéj szacunku i poważałbyś ją podobnie, jak ja. Wiem, że już ktoś źle cię uprzedził do niéj, ale po tém, cośmy sobie powiedzieli, ja i ona, bądź spokojny; gdyby to była jedna z tych bezwstydnych, o których donieśli nam przyjaciele, zabiłbym ją bez namysłu.
— Czy myślisz pan — rzekła pani du Gua, która się do rozmawiających zbliżyła, że Fouché jest tak głupi, aby na ciebie nasłał jaką pierwszą lepszą, pod płotem znalezioną dziewczynę! Zmierzył siłę uroku, jaki na ciebie chciał rzucić, twoją wartością. Ale jeżeli
Strona:PL Balzac - Szuanie czyli Bretania w roku 1799.djvu/121
Ta strona została skorygowana.