pan odtąd źródłem czystém, z którego czerpać będę idee, jakie mi jeszcze nabyć przyjdzie... zgadzam się na to... Ale pozostaw mi swobodę myślenia, że jesteś jedynym szlachcicem, który walczysz za Francyą na czele Francuzów, a nie cudzoziemców. Jestem kobietą i czuję, że gdybym była matką i gdyby dziecko moje biło mię w swéj zaciętości, mogłabym mu przebaczyć, ale gdyby toż dziecko moje z zimną krwią patrzało, jak mnie biją obcy, uważałabym je za potwora!
— Zostaniesz pani zawsze republikanką — rzekł margrabia z zapałem obudzonym szlachetną indygnacyą kobiety, która go w przypuszczeniach jego utwierdziła.
— Republikanką? Nie, nie jestem już nią... Nie szanowałabym pana, gdybyś się poddał pierwszemu konsulowi — odparła — ale nie chciałabym także widziéć pana na czele ludzi, którzy rabują jeden kącik Francyi, zamiast atakować Rzeczpospolitą. Za kogóż bijecie się? Czego spodziewacie się od króla, przez was samych na tronie osadzonego? Już raz kobieta podjęła się wykonania tego arcydzieła, a król koronowany jéj ręką, pozwolił jéj zginąć na stosie! Ludzie ci — to pomazańcy boscy a nie wolno bezkarnie dotykać rzeczy poświęconych. Pozostawcie Bogu samemu troskę o wynoszenie ich i strącanie z taburetów ze złota i purpury. Jeżeli oceniliście należycie wartość nagrody, jaka was czeka, jesteście dziesięć razy większemi, aniżeli z początku sądziłam, i niż się wam samym wydaje. Jeżeli tak jest, możesz mię zgnieść i zniszczyć — pozwalam ci i będę szczęśliwą.
— Jesteś pani zachwycającą! Nie probój przekonywać tych panów, pozostałbym wodzem bez żołnierzy.
— A gdybyś pan dał mi się nawrócić, poszlibyśmy razem daleko na tysiąc mil stąd!
— Ludzie ci, któremi pani zdajesz się gardzić, będą umieli zginąć w ogniu — odrzekł margrabia poważnie, i błędy ich będą zapomniane. Zresztą jeżeli moje wysiłki uwieńczy powodzenie, czyż wawrzyny tryumfu nie pokryją wszystkiego?
— Tylko pan jeden pomiędzy niemi masz coś do stracenia!
— Nie, pani, nie ja jeden — odpowiedział z prawdziwą skromnością. Oto widzisz pani tam dwóch nowych naczelników Wandei. Pierwszy, o którego nazwisku słyszéć pani musiałaś, Grand Jacques, jest-to hrabia de Fontaine, drugi — la Billardière, którego już pani przedstawiłem.
— Zapomniałeś pan o wypadkach w Quiberon, gdzie Billardière odegrał prawdziwie dziwną rolę? — odrzekła, jakby uderzona nagłém przypomnieniem.
Strona:PL Balzac - Szuanie czyli Bretania w roku 1799.djvu/125
Ta strona została skorygowana.