Strona:PL Balzac - Szuanie czyli Bretania w roku 1799.djvu/147

Ta strona została skorygowana.

— Ależ Rzeczpospolita wysyła przeciw nam sześćdziesiąt tysięcy ludzi i gienerała Brune?
— Sześćdziesiąt tysięcy ludzi! Czy doprawdy? — odparł margrabia z pogardliwym śmiechem. A z czémże Bonaparte będzie prowadził kampanię włoską? Co do gienerała Brune, on nie przyjdzie; Bonaparte wysłał go przeciw Anglikom do Holandyi, a tutaj zastąpi go gienerał Hédouville, przyjaciel naszego przyjaciela Barrasa. Czy rozumiecie mnie?
Słysząc te słowa pan de Fontaine spoglądał na margrabiego de Montauran wzrokiem dowcipnym i przenikliwym, którym zdawał się powątpiewać, czy on sam rozumie sens wyrazów, jakie wygłasza. Dwaj młodzi ludzie pojęli się doskonale w jednéj chwili, ale młody gienerał dodał:
— Panie de Fontaine, czy znasz pan mój herb? Godłem mojém wytrwać aż do śmierci.
Hrabia de Fontaine wziął za rękę Montaurana i, uścisnąwszy go, rzekł:
— Zostawiono mię zabitego na polu Quatre-Chemins, więc o panu nie wątpię. Ale wierz memu doświadczeniu, czasy się zmieniły...
— O! to prawda! — rzekł La Billardière, który nadszedł właśnie. Jesteś młody, margrabio! Słuchajcie! Nie wszystkie wasze dobra zostały sprzedane...
— Czy można zrozumiéć przywiązanie bez poświęcenia? — rzekł Montauran.
— Czy znasz pan dobrze króla? — zapytał La Billardère.
— Znam!
— Podziwiam cię.
— Król — rzekł młody gienerał — to kapłan, a ja biję się za moję wiarę.
Rozeszli się. Wandejczyk, przekonany o konieczności zgodzenia się z faktami dokonanemi a zatrzymując w sercu swoję wiarę, La Billardière zdecydowany wrócić do Anglii, Montauran z postanowieniem walczenia na zabój i zmuszenia zwycięstwami, o których marzył, Wandejczyków do wspólnéj akcyi.
Wypadki te tyle walk i wzruszeń wznieciły w sercu panny de Verneuil, iż zasunąwszy się, zmęczona, prawie bezprzytomna, jak umarła w głąb powozu, wydała tylko rozkaz pocztylionowi, ażeby jechał do Fougères. Fanszeta milczała również. Pocztylion, który obawiał się nowéj awantury, pośpieszał, co tylko konie wyskoczyć mogły, ku gościńcowi i niezadługo przypędził pod Pélerinę.
Marya de Verneuil przebyła w gęstéj i białawéj mgle porannéj piękną i obszerną dolinę Couësnon, gdzie ta cała historya się za-