Strona:PL Balzac - Szuanie czyli Bretania w roku 1799.djvu/165

Ta strona została skorygowana.

kiwania, rzucając na d’Orgemonta spojrzenie, pełne okrucieństwa, jakie w nim podnieciła zawiedziona chciwość.
— Marya Lambrequin zmartwychwstał — rzekł Marche-a-Terre w sposób tak stanowczy, że wszystkie inne myśli i zajęcia musiały ustąpić przed tak ważną nowiną.
— Nie dziwię się temu — odparł Pille-Miche — tak często chodził do spowiedzi! Pan Bóg zdawał się istniéć tylko dla niego!
— Ho! ho! — zawołał Mène-a-Bien, przydało mu się to jak umarłemu kadzidło! Przecież nie dostał rozgrzeszenia przed bitwą na „Pélerinie“. Zalecał się do córki Gogelon i zabrnął w grzech śmiertelny. To też ojciec Gudin powiedział, że przez dwa miesiące duch jego będzie tłukł się po ziemi, nim zmartwychwstanie zupełnie! Widzieliśmy go, przeszedł koło nas dopiéro co, blady, zimny i lekki, czuć go mogiłą!
— I przewielebność jego mówi, że gdyby zdołał kogo pochwycić, wziąłby go sobie do towarzystwa — dorzucił czwarty Szuan.
Pocieszna figura ostatniego rozmówcy wywiodła Marche-a-Terre’a z religijnego rozmarzenia, w jakiem go pogrążyło spełnienie się cudu, który według ojca Gudin powinien był podsycić zapał u każdego obrońcy religii i króla.
— Widzisz, Galope-Chopine — rzekł on do neofity z pewną powagą — do czego wiodą nas najlżejsze uchybienia przeciw obowiązkom, jakie nakłada na nas święta religia. Jestto wskazówka, którą udziela nam święta Anna z Auray, abyśmy byli nieubłaganemi dla najdrobniejszych nawet błędów. Kuzyn twój Pille-Miche prosi, abyśmy ci powierzyli czuwanie nad Fougères; Gars zgadza się na to i dobrze ci zapłacą; wiesz wszakże, z jakiego łyka kręcimy postronki dla zdrajców?
— Wiem, panie Marche-a-Terre.
— Wiesz, dlaczego ci to mówię? Niektórzy utrzymują, że lubisz cydr i soldy...
— Z przeproszeniem mówiąc, panie Marche-a-Terre, ale cydr i soldy nie przeszkadzają do zbawienia.
— Jeżeli kuzyn mój zrobi jakie głupstwo — odezwał się Pille-Miche — to tylko przez nieświadomość.
— Gdyby się stało jakie nieszczęście, mniejsza o to, w jaki sposób, przysięgam, że nie podaruję! — zawołał Marche-a-Terre takim głosem, że zadrżało sklepienie. Ty mi za niego odpowiadasz — dodał zwracając się do Pille-Miche’a — bo jeżeli pokpi sprawę, wezmę się do twojéj skóry. Co do posłańców Garsa, ci będą mieli jego rękawiczkę. Ale od tej awantury w Vivetière, wielka garsya wiąże do niej zieloną wstążkę.
Pille-Miche trącił żywo łokciem swojego towarzysza wskazując