Strona:PL Balzac - Szuanie czyli Bretania w roku 1799.djvu/17

Ta strona została skorygowana.

— Z kraju Garsów — odpowiedział człowiek, nie zdradzając pomieszania.
— Twoje nazwisko?
Marche-a-Terre.
— Dlaczego wbrew prawu nosisz przydomek szuański?
Marche-a-Terre (kiedy tak się nazwał) popatrzył na komendanta z wyrazem głupoty, tak przekonywającym, iż tenże w mniemaniu, że wieśniak go nie zrozumiał, ponowił swe zapytanie:
— Czy należysz do oddziału rekwirowanych z Fougères?
Na te słowa Marche-a-Terre odpowiedział jedném z owych: Ja nie wiem, których nieszczęsny akcent urywa wszelką rozmowę. Usiadł spokojnie na brzegu drogi, wyciągnął ze swéj siermięgi szczupły kawałek czarnego hreczanego suchara, tego narodowego przysmaku, którego smutne rozkosze zrozumie tylko Bretończyk, i począł go jeść z idyotyczną obojętnością. Budził on wiarę w tak zupełny brak inteligencyi, że oficerowie porównywali go w tém położeniu po kolei bądź do zwierząt, wyżerających tłuste pastwiska dolin, bądź do dzikich Ameryki lub Przylądka Dobréj Nadziei. Złudzony tą postawą, komendant przestał się już niepokoić, gdy wtém, rzucając ostatnie spojrzenie badawcze na człowieka, w którym upatrywał herolda przyszłéj rzezi, dostrzegł na jego włosach, siermiędze i na koziéj skórze mnóstwo ciernia, szczątków liścia, łodyg chróstu, co wszystko zdradzało, że Szuan ten długą musiał odbyć wędrówkę wśród zarośli. Rzucił więc wzrok znaczący na swego adjutanta Gerarda, który stał w pobliżu, ścisnął go silnie za rękę i rzekł półgłosem:
— Szliśmy szukać wełny, a powrócimy ostrzyżeni.
Zdziwieni oficerowie spoglądali po sobie w milczeniu.
Należy tu zrobić dygresyą, ażeby wytłómaczyć obawy komendanta Hulot’a pewnym zapleśniałym umysłom, nawykłym wątpić o wszystkiém, ponieważ nic nie wiedzą, któreby mogły podać w wąpliwość istnienie Marche-a-Terre’a i wieśniaków zachodu, o których mówił tajemniczy wędrowiec.
Słowo gars, które wymawia się , jest szczątkiem mowy celtyckiéj. Z narzecza niższo-bretońskiego przeszło ono do języka francuskiego i mieści w sobie niemało wspomnień starożytnych. Gais nazywano główną broń u Gaelów, czyli Gallów; gaisde znaczyło: uzbrojony; gais — odwagę, gas — siłę. Te podobieństwa dowodzą pokrewności słowa gars z wyrażeniami języka naszych przodków. Ma ono analogią z łacińskim wyrazem vir, człowiek, będącym źródłosłowem wyrazu virtus, cnota, śmiałość. Rozprawa ta posłuży może do zrehabilitowania w ogólném przekonaniu wyrazów: gars, garçon, garçonette, garce, garcette, powszechnie wyrzuconych z rozmowy, jako