Wasz naczelnik dał mi słowo honoru na to, że ja i moi ludzie możemy być pewni bezpieczeństwa!
— Co za nikczemność! — krzyknął Hulot, marszcząc brwi.
— A winien temu pan hrabia — dodała, wskazując ręką na Baurana. — Niema wątpliwości, że Gars miał ochotę dotrzymać słowa, ale panu hrabiemu podobało się rzucić na mnie jakąś kalumnię, dotąd mi nieznaną, która potwierdziła wszystko to, czego się domyślać raczyła „klacz Charette’a...“
— Pani — przerwał hrabia zmieszany — z głową pod toporem byłbym przysiągł, że mówiłem tylko prawdę...
— Mówiąc co?
— Że pani byłaś...
— Nie krępuj się pan... pańską „kochanką...“
— Margrabiego de Lenoncourt, dziś księcia, jednego z moich przyjaciół — dodał hrabia, nie powtarzając obrażającego spojrzenia.
— Teraz mogłabym już oddać pana w ręce władzy wojskowéj — rzekła Marya, zdając się nie zwracać uwagi na oskarżenia, z tak głębokiém przekonaniem wypowiedziane przez hrabiego, który był oszołomiony tą obojętnością, istotną czy udaną, jaką na jego zarzut okazała — ale — dodała, śmiejąc się — oddal pan od siebie na zawsze ten smutny obraz kawałków ołowiu, lgnących do jego głowy, gdyż nie obraziłeś mnie wcale, jako téż i nie obraziłeś tu swego przyjaciela, którego, jak się zdaje, byłam... Precz z myślą i wyrazem! Posłuchaj, panie hrabio, przypomnij sobie, czy nie bywałeś u ojca mego, księcia de Verneuil? A co?
Uważając, że Hulot był zbytecznym do tak ważnych zwierzeń, jakie uczynić miała panna de Verneuil, znakiem przywołała hrabiego bliżéj ku sobie i szepnęła mu kilka słów do ucha. Panu de Bauran wydarł się z piersi głuchy okrzyk zdumienia. Spojrzał on wielkiemi oczyma na Maryą, która w téjże chwili dopełniła wywołanego temi kilku słowy wspomnienia, opierając się o kominek z minką niewinności i dziecięcéj naiwności. Hrabia przykląkł.
— Pani, racz mi przebaczyć, jakkolwiek przebaczenia nie jestem godzien.
— Ja nie mam nic do przebaczenia. W téj chwili zupełnie tak samo nie masz pan racyi, jak w chwili, gdyś te niecne wyrzekł słowa w Vivetière. Ale tajemnice te są wyższe nad ciebie i nie dosięgniesz ich. Wiedz pan tylko, panie hrabio — ciągnęła daléj poważnie — że córka księcia de Verneuil nazbyt wzniosłą ma duszę, aby ją los twój mógł nie interesować.
— Nawet po téj zniewadze? — zapytał hrabia z pewnym rodzajem żalu.
Strona:PL Balzac - Szuanie czyli Bretania w roku 1799.djvu/187
Ta strona została skorygowana.