Strona:PL Balzac - Szuanie czyli Bretania w roku 1799.djvu/188

Ta strona została skorygowana.

— Niektórzy ludzie wyżsi są nad zniewagę, która ich nie dosięga. Panie hrubio, ja do takich należę!
Wymawiając te wyrazy, młoda kobieta przybrała postawę tak pełną dumy i wrodzonéj godności, że zaimponowała hrabiemu. Hulot nic a nie nie rozumiał; podniósł rękę ku wąsom, ażeby je podkręcić, i niepewnym wzrokiem spojrzał na pannę de Verneuil, która wzrokiem dała mu znak porozumienia, jakby pragnąc zapewnić go, że od raz powziętego planu ani na krok się nie oddala.
— A teraz — dodała po chwili milczenia — rozmawiajmy. Fanszeto, daj nam światła, moje dziecię.
Bardzo zręcznie kierując rozmową, naprowadziła ją na owe czasy, które tak prędko stały się „dawnym rzeczy porządkiem“. Tak zgrabnie przeniosła hrabiego w owę epokę swojém żywém opowiadaniem, tyle dała mu sposobności okazania swojego dowcipu i zręczném oszczędzaniem ust własnych pozwoliła mu na tyle żywych opowiadań, aż hrabia w końcu sam w duchu zauważył, iż mu się nigdy jeszcze nie zdarzyło być tak przyjemnym. Myśl ta odmłodziła go w jego własnych oczach i począł dokładać starań, aby i ona podzielić mogła tę dobrą opinią, jaką sam o sobie powziął. Wesoła ta a złośliwa kobieta z upodobaniem próbowała na nim doniosłości i siły wszelkich sprężyn kokieteryi, a przychodziło jéj to tém łatwiéj, iż dla niéj było-to wszystko zabawką tylko. To téż puszczając mu wodze, zdawała się wierzyć w szybki ten wzrost uczucia, to znowu, jakby jego szybkim rozwojem zdziwiona, okazywała mu oziębłość wyrachowaną, która zachwycała hrabiego i służyła do podniesienia jeszcze bardziéj zaimprowizowanéj jego namiętności. Podobną ona była w téj igraszce do rybaka, podnoszącego często wędkę dla zobaczenia, czy ryba „nie bierze“. Biédny hrabia dał się z łatwością schwytać na tę uprzedzającą względność, z jaką jego wybawicielka wysłuchała dwóch, czz trzech komplimentów. Emigracya, rzeczpospolita, Bretania i Szuanie pozostali w téj chwili o tysiące mil od jego myśli. Hulot trzymał się nieruchomie, prosty, niewzruszony i milczący, jak Czas mitologiczny. Brak wykształcenia uniemożebniał mu przyjęcie udziału w tego rodzaju rozmowie; domyślał się tylko, że oboje rozmawiający muszą być bardzo dowcipni, ale wszelkie wysiłki jego inteligencyi nie wystarczały na zrozumienie ich o tyle przynajmniéj, aby miéć pewność, że ukrywając myśli w dwuznacznikach, nie spiskują przeciw rzeczypospolitéj.
— Montauran, pani — mówił hrabia — jest dobrze urodzony, dobrze wychowany, przystojny chłopiec, ale nie zna się na grzeczności dla dam. Za młody jest; nie mógł dosyć bywać w Wersalu, żeby nabrał dostatecznéj w tém wprawy. Jego edukacya została zwichniętą, i zamiast umiéć zdradzać i być zdradzanym przez kobiety,