Strona:PL Balzac - Szuanie czyli Bretania w roku 1799.djvu/213

Ta strona została skorygowana.

Czy słowu, jakieś dawał w Vivetière, czy temu, jakie dzisiaj w Saint-James słyszymy?
W téj chwili grzmiący głos lokaja zaanonsował pannę de Verneuil. Hrabia rzucił się ku drzwiom, a podając pięknéj nieznajoméj ramię z oznakami najwyższego szacunku i wiodąc ją wpośród zaciekawionych tłumów ku margrabiemu i pani du Gua, rzekł z ukłonem zdumionemu wodzowi:
— Tylko dzisiejszemu słowu mojemu wierz, margrabio!
Pani du Gua zbladła na widok téj kobiety, która, stojąc na środku sali i oglądając się z dumą dokoła, szukała oczyma współbiesiadników z Vivetière. Oczekiwała na przymuszony ukłon i powitanie ze strony swéj rywalki, a nie spojrzawszy nawet na margrabiego, dała się odprowadzić panu de Bauran na honorowe miejsce i posadzić obok pani du Gua, na któréj ukłon odpowiedziała protekcyonalném skinieniem głowy. Odgrywająca rolę gospodyni domu pani du Gua, instynktem kobiecym wiedziona, nie rozgniewała się, lecz przeciwnie, przybrała uprzejmy wyraz twarzy i uśmiech wystąpił na jéj usta. Niezwykle oryginalny strój i piękność panny de Verneuil obudziły szmer podziwu w całém zebraniu. Gdy margrabia i pani du Gua zwrócili oczy na tych, którzy uczestniczyli w zebraniu w Vivetiére, spotkali wszystkich w postawach pełnych szacunku, który się wcale przymuszonym nie wydawał. Każdy z nich zdawał się szukać sposobu odzyskania względów obrażonéj Paryżanki. Nieprzyjazne żywioły stały więc naprzeciw siebie gotowe do walki.
— To prawdziwie magiczné! Pani tylko jedna zdolną jesteś urządzać takie niespodzianki! Czyż podobna, żebyś pani przyszła tu sama jedna? — pytała pani du Gua.
— Sama jedna przybyłam — odrzekła panna de Verneuil. — Dziś nie będziesz pani miała trudu: mnie jednę tylko będziesz miała do zabicia.
— O! bądź pani wyrozumiałą — rzekła pani du Gua. — Nie zdołam wyrazić pani, jak mi jest przyjemnie spotkać ją znowu. W istocie wspomnienie urazy, jaką pani możesz miéć do mnie, było mi wielce przykre i szukałam sposobności, aby winy swe zmazać.
— Co do win pani, to chętnie przebaczam te, które się mnie saméj dotyczą, ale mam na sumieniu śmierć żołnierzy, których pani wymordowałaś! Mogłabym także miéć coś do zarzucenia ołowianéj korespondencyi pani... Ale cóż robić? Wybaczam wszystko przez pamięć na przysługę, jaką mi pani oddałaś.
Pani du Gua straciła pewność siebie, czując uścisk ręki swéj rywalki, która uśmiechała się do niéj z wdziękiem niewysłowionym.