na pannę de Verneuil jedno z tych skośnych spojrzeń, któremi tego rodzaju dyplomaci starają się myśl szpiegować.
— Nic dziwnego! — odpowiedziała — Gars więcéj niż kiedykolwiek zakochany jest we mnie i zmusiłam go, aby mi towarzyszył aż do bram Fougères.
— Jak się zdaje, tu ustała moc wasza, obywatelko — rzekł Korentyn — i strach eks-szlachcica wobec śmierci większym jest aniżeli miłość, którą tchnie ku wam.
Panna de Verneuil rzuciła Korentynowi spojrzenie pełne wzgardy.
— Sądzicie go według siebie — odparła.
— Dlaczegoż nie przywiedliście go — rzekł nie zważając na to — aż do waszego mieszkania?
— Gdyby w istocie kochał mnie prawdziwie, komendancie — rzekła do Hulota rzucając mu spojrzenie pełne powabu i złośliwości — czyżbyście mieli mi bardzo za złe, gdybym go ocaliła wywodząc go po-za granicę Francyi.
Stary żołnierz szybko podsunął się ku niéj i ująwszy jéj rękę, podniósł ją do ust z zapałem, potém spojrzał na nią poważnie i rzekł głosem ponurym i smutnym:
— Zapominacie pani o moich dwóch przyjaciołach i o moich sześćdziesięciu trzech ludziach!
— Ach! komendancie — rzekła z całą naiwnością namiętności — to się nie może pisać na jego rachunek, został on wprowadzony w błąd przez nikczemną kobietę, kochankę gienerała Charette, która piłaby, jak mi się zdaje, z ochotą krew Błękitnych...
— No, Maryo — wtrącił Korentyn — nie żartuj z komendanta, on się jeszcze nie zna na twoich wybiegach.
— Milcz pan — zawołała — i wiedz, że dzień, w którym mi się zanadto nie podobasz nie będzie miał jutra dla ciebie!
— Widzę, pani — rzekł Hulot bez goryczy i cierpkości — że muszę się przygotować do walki.
— Nie jesteście dosyć silni po temu, kochany pułkowniku — rzekła. — Widziałam więcéj niż sześć tysięcy ludzi w ich obozie pod Saint-James, a było to wojsko dobrze zbrojne, z artyleryą i z oficerami angielskiemi. Ale ci wszyscy ludzie nic nie warci bez niego! Ja myślę tak jak Fouché — głowa jego to wszystko!
— A więc! — zapytał Korentyn zniecierpliwiony — kiedyż ją będziemy mieli?
— Nie wiem — odpowiedziała ze swobodą...
— Anglicy! — wykrzyknął z gniewem Hulot — Anglicy! tego mu tylko brakło, żeby skończonym być zbrodniarzem! Ach! zdrajco! ja tobie dam Anglików!...
Strona:PL Balzac - Szuanie czyli Bretania w roku 1799.djvu/226
Ta strona została skorygowana.