Strona:PL Balzac - Szuanie czyli Bretania w roku 1799.djvu/245

Ta strona została skorygowana.

przeskakując cały szereg żywopłotów, ale i tu pierwszy przełaz z grubego nadpróchniałego pnia zrobiony, obsadzony był przez siedmiu żołnierzy. Szukając daléj drogi do ucieczki, wskoczył na beczkę jabłeczniku i wybił dziurę w skraju dachu chcąc wyskoczyć wprost na wzgórek ale natychmiast cofnął głowę, Hulot bowiem zajmował wzgórze i przecinał mu drogę ku Fougères. W téj chwili spojrzał na swoję kochankę, która wydała krzyk rozpaczy słysząc dokoła chaty stąpanie połączonych oddziałów wojsk niebieskich.
— Wyjdź pierwsza — rzekł — ty mnie ocalisz!
Usłyszawszy te słowa, najrozkoszniejsze, jakie usłyszéć mogła, stanęła uszczęśliwiona i dumna we drzwach, margrabia tymczasem nabijał swój karabinek.
Zmierzywszy jednym rzutem oka przestrzeń oddzielającą próg chaty od przełazu, Gars rzucił się na siedmiu żołnierzy broniących przejścia tego, oślepił ich wystrzałem i przebiegł między niemi. Wszystkie trzy oddziały zbiegły się natychmiast do miejsca, w którym wódz Szuanów płot przeskoczył i spostrzeżono go, jak pędził przez pole z szybkością niezrównaną.
— Ognia! ognia do niego! do miliona piorunów ognia! Niech was milion dyabłów porwie! Strzelajcie przecież! — krzyknął Hulot wściekły ze złości.
Na ten rozkaz oddział jego i ludzie Gudina wystrzelili razem, ale na szczęście wzruszenie odebrało im celność strzału. Już margrabia dobiegał przełazu, który kończył pierwsze pole, ale w chwili gdy przeskakiwał płot, o mało schwytany nie został przez Gudina, który pędził tuż za nim z całą gwałtownością podnieconéj miłości własnéj. Słysząc tak niebezpiecznego nieprzyjaciela o parę piędzi po-za sobą Gars podwoił szybkość. Niemniéj jednak Gudin i margrabia dopadli następnego przełazu prawie jednocześnie, ale Montauran widząc niebezpieczeństwo tak wielkie i tak bliskie rzucił karabinkiem tak celnie i tak silnie, że trafiony w głowę Gudin na chwilę obezprzytomniał.
Trudno wyobrazić sobie a tém bardziéj opisać straszny niepokój Maryi, jak również oszołomienie Hulota i jego wojska. Wszyscy milczący, automatycznie i bezwiednie powtarzali ruchy i giesta obu biegnących. Gars i Gudin znowu prawie równocześnie dobiegli do kępy drzew zasłaniającéj widnokrąg i posrebrzonéj szronem, ale nagle oficer republikański cofnąć się musiał i skryć za pień jabłoni z gaiku bowiem wysunęło się naraz ze dwudziestu Szuanów, którzy nie strzelali jedynie tylko dlatego, iż obawiali się, aby która z kul, źle skierowanych, nie raniła ich wodza. Skoro tylko Gars przebiegł ich linię, natychmiast padło dwadzieścia strzałów i dwadzieścia kul uwięzło w jabłoni, za którą ukrył się Gudin. Całe wojsko