Strona:PL Balzac - Szuanie czyli Bretania w roku 1799.djvu/246

Ta strona została skorygowana.

republikańskie z Hulotem na czele puściło się galopem na pomoc Gudinowi, który cofał się przelatując z za jednéj jabłoni ku drugiéj, w chwilach gdy Szuanie broń nabijali. Niebezpieczeństwo jego nie trwało długo. Kontrszuanie zmieszani z Błękitnemi i z niemi razem Hulot wkrótce już byli w tém samém miejscu, gdzie Gars rzucił swój karabinek i tym sposobem się uratował. I Gudin téż do tego miejsca powrócić zdołał. Szuanie cofnęli się.
W téjże chwili Gudin spostrzegł zdaleka przeciwnika swojego, odpoczywającego w dali pod jedném z drzew onego gaiku. W zaciętości swéj nie chcąc tak łatwo dać za wygranę pozostawił kolegów swoich odstrzeliwających się Szuanom, którzy zdołali schronić się po-za płotem poprzecznym, sam zaś czołgając się prawie pod tym płotem, zaszedł im z boku i rzucił się całym pędem ku pagórkowi, na którym spoczywał margrabia. Spostrzegłszy ten manewr strzelcy królewscy jednogłośnie wydali z piersi swych okrzyk straszny, którym ostrzegli swego wodza o zbliżającém się niebezpieczeństwie. Sami zaś po dosyć szczęśliwéj pukaninie zza płotu rzucili się na kontrszuanów chcąc ich rozproszyć, ci jednak z heroiczną odwagą przedarłszy się przez płot, służący za wał ochronny królewczykom, krwawą zadali im klęskę.
Pobici Szuanie cofając się w bok zręcznym zwrotem, dostali się na drogę, która ciągnęła się wzdłuż pola, gdzie odbyła się walka, i zdążyli zająć wzgórze, które Hulot nieopatrznie opuścił. Zanim Błękitni zdążyli poznać, co się stało, Szuanie jak w warowni jakiéj osadzili się pomiędzy skałami w rozpadlinach tworzących jakby grzebień na wyniosłości, skąd pod ochroną tychże skał mogli bezpiecznie stawić czoło żołnierzom Hulota, gdyby im przyszła odwaga stamtąd ich wyrugować.
Podczas gdy Hulot z kilkoma żołnierzami posunął się naprzód dla dania pomocy Gudinowi, mieszczanie z Fougères przebrani za kontrszuanów, rewidowali i obdzierali trupów poległych strzelców królewskich i dobijali rannych. W téj strasznéj wojnie domowéj, żadne ze stronnictw nie brało jeńców. Margrabia ocalony, główny cel wyprawy chybiony — oto rezultat dnia. Szuanie tylko i Błękitni poznali nawzajem siły swoje i pozycye, oraz przekonali się o bezużyteczności dalszéj na teraz walki i jak jedni tak drudzy myśleli tylko o odwrocie.
— Gdyby mi się udało pochwycić tego zucha — wykrzyknął Hulot oglądając się zpod oka na lasek — byłby to mój ostatni czyn wojenny!
— Ho! ho! — wołał jeden z ochotników z Fougères zajęty rabunkiem ciał poległych — oto jakiś ptaszek, co ma żółte piórka!