Strona:PL Balzac - Szuanie czyli Bretania w roku 1799.djvu/253

Ta strona została skorygowana.

liczności przestępstw przezeń spełnionych, i ten czas upłynął nareszcie.
— Niestety — rzekł kończąc — mój kuzynie, kiedy już mówię do ciebie jak do spowiednika, zaręczam ci pod świętością spowiedzi i klnę się świętém imieniem Boga najwyższego, że nie mam sobie nic innego do zarzucenia jak tylko to, że czasami zanadto może myślałem o maśle do chleba i o okrasie do jadła, i na świętego mego patrona, którego obraz tam wisi na ścianie nad kominkiem, przysięgam ci, że nie powiedziałem nic nikomu o Garsie. Nie, drodzy przyjaciele moi, ja nie zdradziłem.
— Mniejsza już tam o to, mój kuzynie — odrzekł Pille-Miche — powstań, w téj sprawie porozumiesz się tam oto z panem Bogiem w swoim czasie.
— Dajcie mi się przynajmniéj pożegnać z moją kobieciną.
— Dajże już pokój! — zawołał Mache-a-Terre. Jeżeli nie chcesz, żeby ci bardziéj jeszcze pamiętano to, coś uczynił, zachowaj się jak Breton prawdziwy i skończ z nami prędzéj.
Marche-a-Terre i Pille-Miche znowu pochwycili nieszczęśliwego, położyli go na ławie, gdzie już ustał wszelki opór z jego strony, ruchy tylko konwulsyjne zdradzały życie i zwierzęcy instynkt zachowawczy. Nareszcie rozległy się już tylko krzyki jego niezrozumiałe i odgłos spadającego tasaka. Potém wszystko ucichło.
Głowa odcięta została jedném cięciem.
Marche-a-Terre wziął tę głowę za włosy, wyszedł z chaty, poszukał i znalazł w nieociosanéj futrynie drzwi wielki gwóźdź, na którym nawinąwszy i związawszy włosy, zawiesił na nim tę krwawą głowę, nie zamknąwszy nawet rozwartych jéj oczu.
Potém obaj wykonawcy wyroku, bez pośpiechu umyli sobie ręce w misce wody, wzięli kapelusze, przewiesili przez ramię karabiny i przeskoczyli przełaz pogwizdując na nutę starej balady bretońskiéj. Pille-Miche doszedłszy do skraju pierwszego pola, zaczął śpiewać głosem zachrypłym te zwrotki, które mu na myśl przyszły. Wiatr poniósł w przestrzeń prostą ich melodyę:

W najpierwszéj mieścinie
Kochanek dziewczynie
Atłasowy sprawia strój;
A w drugiéj mieścinie
Kochanek dziewczynie
Złotych cacek daje rój.
I była tak ładna
Jak w całym pułku żadna;
Ginął za nią cały pułk.