Strona:PL Balzac - Szuanie czyli Bretania w roku 1799.djvu/256

Ta strona została skorygowana.

się wyraźniéj w tém niebieskiém tle, jakby owe kłęby z pary wodnéj nad morzem powstające.
Słońce, przeświecające przez te mgły szare, nadawało całemu horyzontowi odblask jakby srebra zbrudzonego, promienie jego wątpliwie czerwonym odcieniem ozłacały nagie gałęzie drzew, na których kołysały się resztki jeszcze nieopadłych liści. Zbyt jednak rozkoszne uczucia kołysały duszę Maryi, aby w widoku tym dopatrywać się miała złych wróżb, niezgodnych z uczuciem szczęścia, jakiem się z góry myślą nasycała. Od dwóch dni bieg jéj myśli znacznie się zmienił. Dzikość, gwałtowność wybuchów jéj namiętności, powoli uległy wpływowi jednostajnéj temperatury, jaką daje życiu prawdziwa miłość. Pewność, że jest kochaną, że miłość tę odszukała wśród tylu niebezpieczeństw, zrodziła w niéj pragnienie powrotu do warunków społecznych takich, jakie sankcyonuje szczęście, a z których wyszła przez rozpacz jedynie. Kochać tylko krótką chwilkę zdawało jéj się nieudolnością uczucia. Potém w marzeniu swém widziała się nagle przeniesioną z głębi warstw społecznych, w które nieszczęście ją pogrążyło, do téj wyżyny, na jakiéj chwilowo postawiło ją stanowisko jéj ojca. Próżność jéj uciśniona i zapomniana w przejściach kolejnych od szczęścia do lekceważenia, obudziła się, stawiając jéj przed oczy wszystkie korzyści wysokiego stanowiska. Urodzonej w książęcym pałacu zaślubić margrabiego de Montauran, nie byłoż to dla niéj znaleść się we własnéj sferze? Poznawszy losy życia awanturniczego, mogła lepiéj, niż każda inna kobieta, ocenić wielkość uczuć, będących podstawą rodziny. Daléj, małżeństwo, macierzyństwo i jego troski były dla niéj obowiązkiem raczéj słodkim, aniżeli spoczynkiem. Kochała to życie cnotliwe i spokojne, dojrzane przez mgłę doznanych świeżo przygód, jak kobieta znużona cnotą, rzuca ukradkiem pożądliwe spojrzenia na miłość zakazaną i nieprawą. Cnota była dla niéj nowym powabem.
— A może — rzekła wracając do okna i nie widząc jeszcze umówionego sygnału na skale ś-go Sulpicyusza — a może zanadtom była z nim zalotną!?... Ale téż za to poznałam, jak silnie on kochać umie i jak bardzo jestem kochaną!... Fanszeto, to już nie marzenie — wykrzyknęła nagle — dziś wieczór zostanę margrabiną de Montauran! Cóż uczyniłam, aby zasłużyć na szczęście tak zupełne!? O! kocham go i miłość tylko za miłość zapłacić może. Niemniéj jednak, Bóg chce mnie pewno wynagrodzić za to, że wpośród tylu przeciwności i nędzy zachowałam taką podniosłość serca i chce mi dać zapomniéć cierpienia moje! Ty wiesz przecie, dziecię moje, jak bardzo i jak wiele cierpiałam!
— Dziś wieczór margrabiną de Montauran, ty, Maryo!? Ach